Kiedyś z dumą reprezentowała swój kraj. W 2012 roku w Londynie cieszyła się ze srebrnego medalu olimpijskiego. Teraz jednak nawet nie jest w jego posiadaniu. Został na Białorusi, a sama musiała uciekać.
Natalia Leszczyk nie była bierna, gdy w jej kraju rozpoczęła się fala protestów. Wszystko po sfałszowanych wyborach prezydenckich, które w 2020 roku wygrał Aleksandr Łukaszenka.
Gdy poparła opozycję jasne stało się, że musi uciekać. - Trudno o tym opowiadać ludziom, którzy nie byli tam na miejscu. Mało kto rozumie, dlaczego zdecydowałam się na wyjazd z Białorusi - przyznała w rozmowie z TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Polski koszykarz zszokował. "Prawdziwe czy oszukane?"
Jej brat trafił do więzienia na dwa lata, potem dostał dwa dni na wyjazd. Na nią też czeka nakaz aresztowania. - Czekałam na to, aż zapukają do drzwi. Nie chciałam być zatrzymana. Uprzedziłam ich przyjście i wyjechałam wcześniej - opowiedziała.
Najważniejszą rzeczą, przez którą musiała opuścić ojczyznę było podpisanie pisma, sprzeciwiającemu się represjom. - Pismo to powstało w naszej organizacji sportowej, która zrzeszała między innymi olimpijczyków. Jeden z punktów sprzeciwiał się przemocy, wobec protestujących na ulicach. Wielu sportowców podpisało ten dokument - wyjaśniła.
Gimnastyczka jest w Polsce, ale marzy jej się powrót do domu. Jak sama przyznała "jest osobą, która ma dom wszędzie, a jednocześnie nigdzie", zwracając uwagę na to, że była też w wielu innych krajach.
Co gdyby chciała pojechać na Białoruś? - Mogłabym wrócić, ale prawdopodobnie już bym nie wyjechała. Czekałoby mnie więzienie - zakończyła wątek.
Zobacz także:
Rosyjski arcymistrz bez litości dla swojego kraju. "Wojna jest zbrodnicza"
Kuriozum! Rosjanie chcą pozwać LOT. "Musimy domagać się odszkodowania"