Kimi Raikkonen wywalczył w tym sezonie tylko jeden punkt w Formule 1, tyle samo posiada na swoim koncie drugi z kierowców Alfy Romeo - Antonio Giovinazzi. W padoku F1 panuje jednak przekonanie, że bolid stajni z Hinwil pozwala na więcej niż wskazywałby to dorobek Fina czy Włocha. Tyle że obaj kierowcy nie należą do ścisłej czołówki F1.
Raikkonen zbliża się do 42. urodzin i ostatnio coraz częściej wymienia się jego nazwisko w negatywnym świetle. W GP Portugalii już na początku wyścigu wjechał w Giovinazziego, a ostatnio w GP Austrii na ostatnim okrążeniu zderzył się z Sebastianem Vettelem.
- To było dziwne i pod wieloma względami niewytłumaczalne. Dlatego zastanawiam się, czy Kimi po prostu nie był zmęczony fizycznie pod koniec wyścigu. Tor w Austrii jest dość wymęczający, prędkości są na nim spore. Myślę, że Kimi stracił koncentrację - ocenił w podcaście RN365 ceniony dziennikarz Dieter Rencken.
ZOBACZ WIDEO: Iga Baumgart-Witan porównana do absolutnej legendy lekkiej atletyki. "Skoro tak mówią, to miło"
Z informacji Renckena wynika, że Alfa Romeo szykuje się na odejście mistrza świata F1 z sezonu 2007. Zespół ma już kandydata da jego zastąpienia. Niestety, nie jest to Robert Kubica. - Słyszałem w padoku dość wyraźnie, że następcą Kimiego może być Valtteri Bottas - zdradził dziennikarz.
- Wiem, że to może brzmieć mało wiarygodnie, ale są pewne przesłanki przemawiające za tym transferem. Bottas ma dobrą prezencję, a Alfa Romeo będzie kontynuować współpracę z Sauberem i potrzebuje ambasadora dla swoich samochodów. Valtteri nadaje się do tej roli - dodał Rencken.
Dziennikarz RacingNews365.com podkreślił, że dla Raikkonena to odpowiedni moment na pożegnanie z F1. - Musi mocno naciskać, by notować występy na takim poziomie, który kiedyś dla niego był czymś naturalnym. Szczerze wierzę, że to ostatni rok Kimiego w F1 - stwierdził.
Zdaniem Renckena, Raikkonen może z powodzeniem startować w wyścigach długodystansowych albo rajdach. Mało prawdopodobne są natomiast przenosiny do IndyCar, bo wiązałoby się to z rozłąką z bliskimi i częstymi lotami do Stanów Zjednoczonych. - Jego kariera była pod tym względem dość zróżnicowana. Nie ma powodu, dla którego miałby nie odnosić sukcesów w WEC, GT, rajdach czy czymś podobnym - podsumował.
Czytaj także:
Nie żyje jedna z legend F1. "Walczył z chorobą niczym mistrz"
Inwestycja Ferrari warta fortunę gotowa