Przed paroma dniami Red Bull Racing zadał cios Mercedesowi, ogłaszając transfer Bena Hodgkinsona. Ceniony inżynier przez dwie dekady zajmował się jednostkami napędowymi niemieckiego producenta, a teraz został wyznaczony do roli szefa nowej spółki silnikowej Red Bulla. "Czerwone byki" zamierzają bowiem tworzyć maszyny Formuły 1 we własnym zakresie.
Obecnie Mercedes robi wszystko, aby maksymalnie opóźnić okres rozpoczęcia pracy Hodgkinsona w Red Bullu i niewykluczone, że Brytyjczyk będzie mógł zawitać do nowej firmy dopiero pod koniec 2022 roku. Jednak nie to najbardziej martwi szefów zespołu F1 z Brackley.
- Może być jeszcze kilka osób, które podążą za Benem do Red Bulla - przyznał przy okazji GP Portugalii Toto Wolff, szef Mercedesa, którego cytuje agencja GNN.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jeden gest partnerki i ruszyła lawina. Tam trafi Cristiano Ronaldo?!
- Red Bull działa dwutorowo. Chce produkować własne silniki, ale też nie jest tajemnicą, że grupa Volkswagen myśli o dołączeniu do F1 i te rozmowy są częścią czegoś większego - dodał Wolff.
W rozmowie z austriackimi mediami Helmut Marko relacje Red Bulla z Mercedesem nazwał "napiętymi". - Po tym jak kilka osób z działu silników Mercedesa postanowiło przenieść się do nas, faktycznie atmosfera jest nerwowa i napięta. Jednak my nikogo nie zmuszaliśmy do transferu. Przyszli do nas dobrowolnie - stwierdził doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Wolff nie będzie przy tym zaskoczony, jeśli Red Bull ostatecznie połączy siły z Volkswagenem począwszy od roku 2025. - Ta firma ma historyczne powiązania z Red Bullem na wielu platformach. Ich współpraca byłaby logiczna - stwierdził szef Mercedesa.
W przypadku VW możliwe jest pojawienie się w F1 jednej z dwóch marek - Porsche albo Audi. Byłoby to możliwe w roku 2025, kiedy to bolidy zaczną korzystać z jednostek napędowych opracowanych według nowych wytycznych technicznych.
Czytaj także:
Zastępca Roberta Kubicy dostanie kolejne szanse
Vettela nie obchodzi opinia innych