Honda od pewnego czasu marzyła o umieszczeniu w Formule 1 kierowcy z Japonii, bo jak dotąd Azjaci nie odnosili większych sukcesów w królowej motorsportu. Yuki Tsunoda ma to zmienić. Dlatego w zeszłym roku Japończycy mocno naciskali na to, by młody kierowca otrzymał miejsce w Alpha Tauri.
Zespół z Faenzy, należący do Red Bulla, zrobił wszystko, aby jak najlepiej przygotować Tsunodę do debiutu w F1. Młody Japończyk wziął udział w kilku testach, w trakcie których miał do dyspozycji starszą generację bolidu. Wszystko po to, aby oswoić się z realiami F1 oraz zachowaniem pojazdu.
Cel udało się osiągnąć, bo w GP Bahrajnu debiutant dojechał do mety na dziewiątym miejscu i zdobył pierwsze punkty w swojej karierze. - Jestem pod jego wrażeniem. W weekend spotkałem go po raz pierwszy i to imponująca postać - ocenił w serwisie F1 Ross Brawn, dyrektor sportowy Formuły 1.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat wskazał kolejnego Polaka w NBA? "Nie będzie miał łatwo. Dużo się jeszcze może zmienić"
- To najlepszy debiutant, jaki pojawił się w Formule 1. Był oszałamiający w każdej serii, w jakiej dotychczas się pojawił. Awansowanie go do programu juniorskiego Red Bulla wygląda na świetny ruch - dodał Brawn.
Formuła 1 z radością przyjęłaby kierowcę z Japonii odnoszącego sukcesu, bo pomogłoby to w wypromowaniu wyścigów na tamtejszym rynku. - Wszyscy pamiętamy czasy, gdy trybuny na Suzuce były pełne ludzi. Myślę, że za sprawą Tsunody znów nas to czeka - ocenił Brytyjczyk.
Wątpliwości, co do rozwoju talentu Tsunody nie ma też jego szef. - Pewnego dnia zostanie mistrzem świata F1. Jestem tego pewien. Przyjechał do Europy z Japonii ledwie dwa lata temu. To są zupełnie różne kultury. Dzięki temu ma jednak bardzo mocną głowę - ocenił Franz Tost w Sport1.
Pod wrażeniem jazdy Japończyka w GP Bahrajnu był też Helmut Marko, który nadzoruje program juniorski Red Bulla. - Kwalifikacje miał słabe, ale potem jego jazda była świetna. Wyprzedzał innych z łatwością. On stanowi przyszłość F1 - podsumował Austriak w "Osterreich".
Czytaj także:
Kierowcę F1 opętał "zły duch"
Lewis Hamilton uciszył krytyków