Carlos Sainz po udanym starcie znajdował się na drugim miejscu w GP Włoch i wydawał się głównym kandydatem do zwycięstwa w wyścigu Formuły 1, po tym jak Lewis Hamilton otrzymał karę "stop and go" za wjazd do alei serwisowej w momencie, gdy była ona zamknięta.
Jednak wymiana opon w odpowiednim momencie oraz późniejsze przerwanie wyścigu czerwoną flagą po wypadku Charlesa Leclerca sprawiły, że to Pierre Gasly znalazł się na czele stawki F1. Po wznowieniu rywalizacji Sainz ruszył w pogoń za Francuzem i zaczął go naciskać, ale ostatecznie na mecie o 0,4 s. lepszy był Gasly.
- To niesamowite, że jestem praktycznie rozczarowany tym drugim miejscem. Generalnie jednak przed wyścigiem nikt nie uwierzyłby w to, że mogę walczyć o wygraną w wyścigu. Byliśmy bardzo, bardzo blisko zwycięstwa - powiedział Sainz, którego cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skoczył nie w Wiśle, a... do wody! Efektowne salto Karla Geigera
Kierowca McLarena podkreślił przy tym, że gdyby nie kara dla Hamiltona, to i tak najpewniej skończyłby na drugiej pozycji, bo Brytyjczyk miał ogromną przewagę w momencie nieprawidłowego zjazdu do alei serwisowej. Dlatego też Sainzowi łatwiej oswoić się z tym, że nie wygrał GP Włoch.
- Gdyby wyścig miał normalny przebieg, to byłbym drugi, za Lewisem. Można zatem stwierdzić, że zasłużyliśmy na to drugie miejsce. Mieliśmy naprawdę dobre tempo - dodał Sainz.
Sainz nie ukrywał przy tym, że początkowo był zaskoczony tym, że został wyprzedzony przez Gasly'ego w zamieszaniu przed przerwaniem wyścigu. - Kiedy Pierre był z przodu, to była u mnie jedna myśl: jak to się stało, do licha? Mieliśmy chyba jednak trochę pecha z samochodem bezpieczeństwa, ale potem wykonaliśmy dobrą robotę. Dlatego w ostateczności jestem zadowolony z tego drugiego miejsca. Cały weekend byliśmy bardzo szybcy i czułem, że mogę zdominować rywali ze środka stawki F1. Z tego muszę być zadowolony - wyjaśnił kierowca z Madrytu.
Czytaj także:
Kubica na czternastym miejscu w wyścigu DTM
Odejście rodziny Williamsów z F1 szokiem