Ferrari będzie chciało jak najszybciej zapomnieć o GP Włoch. Już przed startem wyścigu Formuły 1 było jasne, że Włosi nie powalczą o czołowe pozycje, bo forma modelu SF1000 w sezonie 2020 pozostawia sporo do życzenia. Na dodatek na Monzy we znaki dały się problemy techniczne.
Zaraz na początku wyścigu z rywalizacji odpadł Sebastian Vettel, w którego bolidzie zepsuły się hamulce. Niemiec przestrzelił pierwszą szykanę i trafił w umieszczone w tym miejscu styropianowe znaczniki. Po chwili można było zobaczyć jak płoną przewody hamulcowe w jego Ferrari.
Chwilę później z toru wypadł Charles Leclerc. Monakijczyk wskutek neutralizacji i odpowiednio szybkiej zmiany opon wskoczył na czwarte miejsce i wydawało się, że 22-latek ma szansę na osiągnięcie wyniku ponad stan.
Tyle że na 24. okrążeniu GP Włoch z nieznanych przyczyn Leclerc wyleciał z zakrętu Parabolica. Monakijczyk nie zdążył nawet zareagować i wpadł w bariery ochronne z ogromną prędkością. - Uff. Ależ to był wypadek. Na szczęście jestem cały - zgłosił Leclerc przez radio, a kibice Ferrari mogli odetchnąć z ulgą, bo zdarzenie wyglądało fatalnie.
Jako że podczas wypadku Leclerca doszło do uszkodzenia bandy ochronnej, sędziowie musieli przerwać wyścig i wywiesić czerwoną flagę.
Huge off for Charles Leclerc. Race red flagged.#ItalianGPpic.twitter.com/esOxiPiBF0
— bear (@beartorius) September 6, 2020
RED FLAG
— Formula 1 (@F1) September 6, 2020
The race is suspended after Leclerc's accident at the final corner
Cars will line up in the pit lane in race order#ItalianGP #F1 pic.twitter.com/uS5RLkQA44
Czytaj także:
Esteban Ocon uniknął kary. Kimi Raikkonen nazwał go idiotą
"Komiczne" kwalifikacje. Ostre słowa George'a Russella