W ubiegły weekend potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa wśród kierowców Formuły 1. Pozytywny wynik testu otrzymał Sergio Perez. Reprezentant Racing Point złamał zasady wprowadzone przez FIA i F1, bo po GP Węgier udał się w podróż do Meksyku, by zobaczyć się ze swoją matką.
Tymczasem F1 przed startem sezonu wprowadziła specjalne przepisy, które zobowiązały kierowców i personel zatrudniony w zespołach do życia w specjalnych "bańkach". Wszystko po to, aby ograniczyć ryzyko związane z koronawirusem. Całej stawce F1 zalecono też, by unikała podróży czy wizyt na lotniskach, jeśli nie jest to konieczne.
Jak jednak zauważył Sebastian Vettel w rozmowie z brytyjską stacją Channel 4, nie można zabronić kierowcom tego, by po zakończeniu wyścigu podróżowali do domu. Zwłaszcza jeśli mamy niemal dwutygodniową przerwę między rundami F1. - Po prostu nie da się tego zrobić - powiedział Vettel.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
- Nie da się kogoś zamknąć w szklanej bańce. Nie wiem, co robił Sergio, to po pierwsze. Po drugie, mam nadzieję, że wkrótce będzie zdrowy. Jednak to jest poważniejszy problem. Możemy się zachowywać odpowiedzialnie - myć ręce, zachowywać dystans, nosić maseczki. Jednak nie da się ryzyka ograniczyć do zera - dodał Vettel.
Romain Grosjean przyznał z kolei, że sam po GP Węgier ruszył w podróż i wybrał się z rodziną na krótkie wakacje do Grecji. - Mam trójkę małych dzieci w domu, więc logiczne jest, że uważam, by się nie zakazić. Nie da się jednak zabezpieczyć przed COVID-19 w 100 proc. - stwierdził kierowca Haasa.
- Proszenie 2-, 5- czy 7-latka o założenie maski ochronnej jest skomplikowane, bo on nie rozumie do końca o co chodzi, a przecież mogę się zakazić od własnych dzieci. Oczywiście, staramy się pilnować, jesteśmy uczuleni całą rodziną. Jednak zerowe ryzyko w tych czasach nie istnieje - dodał Grosjean.
Toto Wolff, komentując sytuację Pereza, przyznał, że Mercedes wprowadził specjalne procedury. Wszystko po to, aby zagrożenie związane z COVID-19 było jak najmniejsze. W efekcie spora część pracy w firmie ciągle odbywa się w sposób zdalny.
- Na torze nie organizujemy spotkań, w których mogłaby wziąć większa liczba osób. Kontaktujemy się przez aplikację Teams albo Zoom. Poza torem kierujemy się rozsądkiem. I tyle. Nie chodzimy w miejsca, gdzie są tłumy ludzi. Unikamy pubów, restauracji czy przyjęć urodzinowych dla dzieciaków - podsumował szef Mercedesa.
Czytaj także:
Protest podczas wyścigu F1. Cztery osoby zatrzymane
Nieoficjalnie. Vettel dogadał się z Aston Martinem