Po sezonie 2020 wygasa kontrakt Lewisa Hamiltona z Mercedesem i wszystko wskazuje na to, że Brytyjczykowi trudno będzie otrzymać wymarzone 60 mln euro. Jako że miejsca w Ferrari i Red Bull Racing są zajęte, to jest on wręcz skazany na niemiecką ekipę, jeśli chce nadal triumfować w F1.
Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że koronawirus wpłynął na ilość gotówki obecnej w F1. - Lewis nie dostanie nawet 50 mln euro za sezon. Nigdy więcej takich pieniędzy nie zobaczy. Wszyscy kierowcy F1 muszą się przygotować na poważne cięcia zarobków. Złote dni minęły - ocenił w "Blicku" Bernie Ecclestone, były szef F1.
89-latek sam odczuł skutki pandemii koronawirusa. Jeszcze kilka tygodni temu razem z małżonką Fabianą, która spodziewa się dziecka, znajdował się na swojej farmie w Brazylii. Gdy jednak sytuacja w kraju zaczęła się pogarszać, szybko zorganizował lot powrotny do Szwajcarii. - W Brazylii jest jeden wielki chaos - stwierdził Brytyjczyk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowita metamorfoza byłej pływaczki. Internauci są zachwyceni
- Najgorsze jest to, że nikt nie wie, co robić. Prezydent Bolsonaro jest bezsilny wobec epidemii i najwyraźniej działa bez jakiegokolwiek planu - dodał Ecclestone.
Chociaż były szef F1 wrócił do Europy, to nie planuje wyjazdu na pierwszy wyścig w Austrii, do którego dojdzie na początku lipca. - Grand Prix Austrii akurat przypada na planowany poród mojej żony. Gdyby nie to, pojechałbym do Austrii, by nieco się pobawić - powiedział Ecclestone.
Równocześnie Ecclestone'owi nie podoba się fakt, by przy okazji rund F1 organizować też F2, F3 i Porsche Supercup. Zwiększa to bowiem liczbę osób w padoku, przez co rośnie ryzyko zakażenia się koronawirusem. - Aby wpuścić ludzi z F2 czy F3, musieli ograniczyć liczbę dziennikarzy przebywających na torze i w padoku, a także przedstawicieli sponsorów. To z pewnością nie podoba się najważniejszym osobom - podsumował 89-latek.
Czytaj także:
Kubica może pojechać w wyścigu F1
Montoya spokojny o los Williamsa