Na początku roku Lawrence Stroll zaczął inwestować w Aston Martina. Gdy kurs akcji brytyjskiej firmy zaczął spadać wskutek rozprzestrzeniającego się koronawirusa, Kanadyjczyk zakupił kolejny pakiet.
W ubiegły poniedziałek miliarder z Quebeku zainwestował w producenta samochodów 260 mln funtów, a pozostali inwestorzy dorzucili 536 mln funtów. Te pieniądze mają pomóc Aston Martinowi w stanięciu na nogi.
Stroll ma też ambitny plan związany z Formułą 1. Miliarder posiada już w F1 swój zespół - Racing Point. Od przyszłego roku zmieni on nazwę i będzie promować legendarną markę.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Proces inwestowania w tę wspaniałą markę samochodową wymagał ode mnie poświęcenia jej całej uwagi przez wiele miesięcy. Miałem kilka bezsennych nocy. Równocześnie to była jedna z najbardziej ekscytujących okazji biznesowych, w jakie byłem zaangażowany - powiedział Stroll.
Kanadyjczyk nie ukrywa, że pojawienie się w F1 takiej marki jak Aston Martin to ogromne wydarzenie. - Firma z takim rodowodem i historią musi konkurować na najwyższym poziomie motorsportu. W naszej strategii F1 jest centralnym filarem, od niej zaczynamy plany marketingowe - dodał.
- Aston Martin z powodzeniem rywalizuje w różnych kategoriach wyścigowych, robił to też w przeszłości, ale teraz mamy okazję stworzyć własny zespół w F1. Zainteresowanie całego świata F1 jest niewyobrażalne. Wykorzystamy ten zasięg, by promować naszą markę na kluczowych rynkach - stwierdził miliarder z Kanady.
Stroll chce też przenieść niektóre rozwiązania z F1 do samochodów osobowych, aby tym samym zapewnić Aston Martinowi nowoczesne technologie. Miliarder postanowił też wzmocnić fabrykę w Silverstone, która przez laty nie była rozwijana. Powstanie tam nowy budynek, który będzie odpowiadał potrzebom zespołu F1 rodem z XXI wieku.
- Nadal inwestujemy w zespół i korzyści z tego wynikające zobaczymy już w roku 2020. Jednak wraz z nazwą Aston Martin pojawi się większa presja i oczekiwania. Od samego początku będziemy musieli być niezwykle konkurencyjni - oświadczył Stroll.
Planów 60-latka nie zniweczy nawet koronawirus. - Nie sądzę, aby istniała jakaś dziedzina życia lub biznesu, która nie została dotknięta tą niszczycielską pandemią. Społeczność wyścigowa dostosuje się do tej sytuacji najlepiej, jak tylko potrafi. Jesteśmy pasjonatami i jest nam przykro, że nie mamy teraz wyścigów F1, ale rozumiemy z jakiego powodu się to dzieje i dlaczego należy zostać w domach - podsumował Stroll.
Czytaj także:
McLaren opracował specjalną maskę
Zła informacja dla Roberta Kubicy