F1. Marek Bobakowski: budowa toru w Polsce nie ma sensu. Zainwestujmy w dzieci (komentarz)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Robert Kubica
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Robert Kubica

To nie stadiony wybudowane na Euro 2012 są sukcesem, a tysiące Orlików, na których dzieci i młodzież mogą trenować. I analogicznie. To nie jeden, wielki tor spowoduje, że wychowamy następcę Roberta Kubicy, a długofalowa inwestycja w młode pokolenie.

Mój redakcyjny kolega - Łukasz Kuczera - popiera pomysł prezydenta Andrzeja Dudy, który chciałby wybudować w Polsce tor Formuły 1. Łukasz napisał o tym w swoim komentarzu, który możecie w całości przeczytać TUTAJ >>.

Aż złapałem się za głowę! Mój kolega to łebski gość, który zazwyczaj twardo stąpa po ziemi, ale tym razem dał się ponieść marzeniom. I odleciał. Wysoko. Za wysoko. Trochę go rozumiem. Jest miłośnikiem sportów motorowych, to dla niego całe życie, chciałby więc, aby Polska stała się ważnym graczem w tym środowisku. Tyle, że nie tędy droga.

Co należy zrobić, abyśmy w sportach motorowych mieli silną pozycję, a nie po odejściu Kubicy - przecież jego kariera powoli dobiega końca - czekali przez 50 lat na drugiego Polaka w F1? No, na pewno nie budować tor, który pochłonie kosmiczne kwoty. Setki milionów złotych, nie bójmy się podać skali inwestycji.

To tak, jakby rozwój piłki nożnej opierać tylko na budowie PGE Narodowego, zapominając o tysiącach Orlików, o akademiach piłkarskich, o szkoleniu dzieci i młodzieży. To tak, jakby sukces polskiej siatkówki budować jedynie w oparciu o budowę Ergo Areny, nie myśląc o programie Siatkarskich Ośrodków Szkolnych. I tak dalej, i tak dalej.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kuriozalna sytuacja na meczu rezerw Realu. Bezmyślne zachowanie Rodrygo

Dlatego powinniśmy opracować plan rozwoju, który powinien obejmować budowę kilkunastu (kilkudziesięciu?) torów kartingowych plus stworzenie przy nich działających klubów sportowych, niż zainwestowanie tak ogromnych środków w moloch, który na razie nam nic nie da. Stwórzmy najpierw warunki, wychowajmy następców Kubicy, a dopiero potem myślmy o wisience na torcie. A nie - jak to często bywa w naszym kraju - zaczynajmy od szczytu góry lodowej.

Na razie koszt szkolenia dziecka w tym kierunku jest potężny. Kilkanaście minut spędzonych na torze to mniej więcej 50 zł. Do tego kask, kombinezon, wyjazdy na zawody - bardzo często poza granicami kraju, bo w Polsce niewiele się dzieje. Niewielu stać na takie szaleństwo. To sport bardziej elitarny niż tenis ziemny. Zróbmy więc wszystko, aby ten sport był bardziej dostępny. Nie tylko dla dzieci bogatych ludzi.

Śmieszy mnie hasło "skoro Węgrzy mają Hungaroring", to co? Nas nie stać? Skoro w piekielnie gorącym Dubaju jest stok narciarski. To co? Nas nie stać?

Czytaj także: F1. Alfa Romeo nie chce patrzyć na rywali ze środka stawki. "Sami dla siebie jesteśmy największym wrogiem" >>



Źródło artykułu: