Łukasz Kuczera z Barcelony
Przed rokiem podczas zimowych testów F1 kierowcy Ferrari pobili rekord toru w Barcelonie, a przewaga nad Mercedesem wydawała się być na tyle znacząca, że niektórzy zapowiadali zmianę na tronie królowej motorsportu. Włosi po wielu latach mieli w końcu zakończyć panowanie Mercedesa.
Stało się inaczej, bo Niemcy zamiast skupić się na rekordowych czasach, pracowali podczas testów nad tempem wyścigowym. Do tego w trakcie sezonu okazało się, że samochód Mercedesa lepiej współgra z oponami przy wyższych temperaturach. Warunki panujące w lutym w Barcelonie nie są bowiem zbyt reprezentatywne.
Wydaje się, że Ferrari zmieniło podejście do testów F1, bo w środę i czwartek plasowało się na końcu stawki. Pierwszego dnia Charles Leclerc był tylko nieznacznie szybszy od Roberta Kubicy, w czwartek Sebastian Vettel stracił ponad sekundę do najszybszego Kimiego Raikkonena. W oczy rzucało się, że czerwone samochody korzystają głównie z twardych opon, nie myśląc o kręceniu rekordowych rezultatów.
ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze
- Nie ma paniki. Nasz nowy samochód robi dokładnie to, czego od niego oczekujemy - mówił w czwartek Sebastian Vettel, który spędził pierwszy dzień za kierownicą SF1000.
Problemem Włochów przed rokiem była konstrukcja samochodu, który był bardzo szybki na prostych, ale wolny w zakrętach. Wynikało to z błędnie obranej koncepcji aerodynamicznej. - Czy jest lepiej pod tym względem? Tak - dodał Vettel.
32-latek zbagatelizował też wyniki pierwszych dni testowych. - Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że konkurencja jest od nas szybsza w tej chwili. Jednak my w tej chwili w ogóle nie patrzymy na czasy. Gdy siedzę w samochodzie, to mam jednak wyczucie, co działa lepiej, a co nie. Na pewno zrobiliśmy postęp, jeśli chodzi o zachowanie maszyny w zakrętach. Odczucia są pozytywne - stwierdził.
Zagrywki Ferrari z tempem podczas testów sprawiają, że rywale sami nie wiedzą, czego się spodziewać po Włochach. Toto Wolff, szef Mercedesa, już stwierdził, że największym zagrożeniem dla jego ekipy w sezonie 2020 będzie Red Bull Racing.
Przedstawiciele "czerwonych byków" nie zgadzają się z tym. - Mercedes dobrze wygląda, jak zwykle. Można się było tego spodziewać. W końcu to mistrzowie świata. Natomiast formę Ferrari trudno oszacować. Racing Point zaskoczyło na plus. W tym roku przy okazji testów trudno ocenić, kto i gdzie się znajduje - skomentował Christian Horner, szef Red Bulla.
Sam Vettel przyznał jednak, że nowa maszyna Ferrari pod pewnymi względami mogłaby spisywać się lepiej. - Na pewno kilka cech samochodu jest podobnych do tego sprzed roku. Wciąż jest jednak za wcześnie, by to oceniać. Mamy czas, pełną swobodę co do ustawień. Możemy się jeszcze poprawić - zapewnił Vettel.
Czytaj także:
Koronawirus sieje strach w Formule 1
Tak Williams motywuje pracowników na testach