Obecny symulator Ferrari w fabryce w Maranello liczy już dziesięć lat i władze zespołu F1 uznały, że jest przestarzałą konstrukcją jak na obecne możliwości i wymagania F1. Maszyna używana przez Włochów nazywana jest "pająkiem", bo składa się z dziesięciu komputerów połączonych w jedną sieć.
Używany w tej chwili symulator Ferrari kosztował nieco ponad 5 mln dolarów. "Marca" donosi, że nowy model ma być znacznie droższy i być jedną z najnowocześniejszych konstrukcji w świecie F1. Zespół z Maranello nieprzypadkowo wybrał taki termin na inwestycję, bo od roku 2021 w F1 obowiązywać będą limity finansowe. Zgodnie z przepisami, ekipy będą mogły wydać rocznie jedynie 175 mln dolarów.
Czytaj także: Szef Mercedesa zapowiada konflikt w Ferrari
Zainwestowanie większych środków w symulator może pociągnąć też za sobą zmiany w składzie kierowców, którzy wspomagają Ferrari w fabryce. W tym roku w symulatorze pracują Pascal Wehrlein, Brendon Hartley oraz Antonio Fuoco. Zespół ma być jednak niezadowolony z efektów ich pracy. Znacznie lepsze efekty miała dawać w sezonie 2018 kooperacja z Antonio Giovinazzim.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Błąd Wojciecha Szczęsnego. Juve odwróciło losy meczu i wygrało [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Przed rokiem ofertę pracy w symulatorze Ferrari miał Robert Kubica. Włosi proponowali mu też występy w wyścigach długodystansowych w swoich barwach oraz kilka treningów F1 za kierownicą Haasa. Polak odrzucił ofertę, wybierając powrót do regularnego ścigania w F1 w barwach Williamsa. Biorąc jednak pod uwagę odejście Polaka z brytyjskiej ekipy, nie należy wykluczać scenariusza, w którym Ferrari ponownie zgłosi się po Kubicę i zaoferuje mu pracę w roli kierowcy rozwojowego.
Czytaj także: Kubica może pomóc w rozwiązaniu problemów Haasa
Jak wiadomo, Kubica nie zamyka się na pracę w symulatorze w roku 2020, ale chce ją łączyć z występami w innych seriach wyścigowych. - Zamknięcie się w ciemnym pokoju i spędzanie w nim 100 dni w roku nie jest dobrym pomysłem. Chyba, że ten symulator miałby się znajdować tuż obok mojego domu - powiedział ostatnio Kubica (czytaj więcej o tym TUTAJ).