To nie jest udany sezon F1 dla Ferrari. Włosi z pierwszą wygraną w wyścigu musieli czekać aż do września, kiedy to Charles Leclerc triumfował w Grand Prix Belgii. Tydzień później Monakijczyk znów stanął na najwyższym stopniu podium i to na włoskiej Monzy, czym osłodził fanom Ferrari obecną kampanię.
Ferrari od lat nie potrafiło wygrać na własnej ziemi. Po raz ostatni ze zwycięstwa przed własną publicznością ekipa cieszyła się w roku 2010 za sprawą Fernando Alonso. Dlatego ostatni triumf Leclerca sprawił, że specjalne oświadczenie wystosowały władze firmy z Maranello.
Czytaj także: Możesz się poczuć jak Robert Kubica
"Zwycięstwo na Monzy, w naszym domu, przed naszymi fanami, to coś niezwykłego. To najlepszy prezent na 90. urodziny Ferrari, dzięki któremu możemy świętować jeszcze głośniej. Brawa dla Charlesa, gratulacje dla Mattii (szef zespołu - dop. aut.) i całej ekipy za ten cudowny dzień" - przekazał w komunikacie John Elkann, prezydent Ferrari.
Sukces 21-latka z Monako jest tym większy, że nie mógł on liczyć na wsparcie Sebastiana Vettela w Grand Prix Włoch. Niemiec już na początku wyścigu popełnił błąd i spadł na koniec stawki. Dlatego Leclerc musiał samodzielnie odpierać ataki Valtteriego Bottasa i Lewisa Hamiltona.
- Popełniłem kilka błędów w tym wyścigu, ale ostatecznie jestem pierwszy i z tego jestem zadowolony. Muszę w przyszłości unikać takich pomyłek, ale na szczęście żadna z nich nie doprowadziła do utraty prowadzenia w wyścigu - powiedział kierowca z księstwa, którego cytuje "Motorsport".
Czytaj także: Williams tonie niczym Titanic
Na pewnym etapie wyścigu wydawało się, że Hamilton i Bottas rozprawią się z Leclercem, bo obaj mieli znacznie świeższe opony w swoich samochodach i regularnie zmniejszali straty do kierowcy Ferrari. - Próbowałem wszystkiego, ale nie było sposobu na wyprzedzenie Charlesa. Kiedy się tylko zbliżałem, miałem blokadę z powodu utraty docisku wynikającej z jazdy zaraz za innym samochodem. Zmienialiśmy tryby pracy silnika, ale nic nie dawało efektów - skomentował Bottas.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Co dalej z Błaszczykowskim w kadrze? "Powinien podjąć męską decyzję"