Decyzje ekipy z Maranello od początku roku wzbudzają sporo kontrowersji. Charles Leclerc stara się nie wdawać w dyskusje dotyczące team orders. - Moim zadaniem jest jazda. Robię swoje na torze, to jest moja praca i to mnie satysfakcjonuje. W Ferrari czuje się swobodnie, nie mogę na nic narzekać - powiedział Monakijczyk.
- Nie interesują mnie żadne zakulisowe gierki. Tak naprawdę, nie znoszę układów i politycznych rozgrywek. To nie mój styl. Nie zadaje się z ludźmi, którzy tak załatwiają swoje sprawy. Preferuje normalne, czyste przyjaźnie - wyjaśnił.
Czytaj także: Jorge Lorenzo wyeliminował trzech czołowych zawodników MotoGP
Leclerc przekonuje, iż zdaje sobie sprawę z faktu, że jego koledze z zespołu, Sebastianowi Vettelowi należy się większe zaufanie ze strony teamu. - W ekipie takiej jak Ferrari musi być hierarchia i ja to zrozumiem. To dla mnie jasne, że numerem jeden jest Niemiec. Ma niesamowite doświadczenie. Ja muszę pracować nad sobą, by popełniać mniej błędów. Vettel ma ich na swoim koncie zdecydowanie mniej niż ja - dodał młody kierowca.
ZOBACZ WIDEO Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
Czytaj także: Nie będzie zmiany opon. Pirelli nie ugnie się pod presją ekip
Monakijczyk przeniósł się do Ferrari po zaledwie roku jazdy w Sauberze. To dla 22-latka ogromne wyzwanie. Utalentowany zawodnik powoli zdobywa szacunek w nowym zespole. - Po Grand Prix Bahrajnu podejście do mnie nieco się zmieniło, bo zauważyli, że już teraz stać mnie na wygrywanie wyścigów - zakończył.
Wciąż jednak pozostaje pytanie, czy ekipa z Maranello słusznie darzy Sebastiana Vettela większym zaufaniem. Niemiec również popełnia błędy, takie jak wyjazd z toru podczas Grand Prix Kanady. Sytuacja kosztowała go utratę zwycięstwa, bo powracając na nitkę wyścigową Niemiec przyblokował Lewisa Hamiltona, za co otrzymał karę.