Łukasz Kuczera: Koniec Sebastiana Vettela w Ferrari. Niemiec stał się symbolem porażki Włochów (komentarz)

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Sebastian Vettel przed Grand Prix Kanady dwukrotnie dementował plotki o możliwym końcu kariery. Wydarzenia z niedzielnego wyścigu nie pomogą Niemcowi. 31-latek powinien mocno się zastanowić nad swoją przyszłością.

Nikt nie zabierze Sebastianowi Vettelowi czterech tytułów mistrzowskich, jakie zdobył w Formule 1 w sezonach 2010-2013 i tym samym zapisał się w historii tego sportu. Miało to jednak miejsce w czasach totalnej dominacji Red Bull Racing.

Przewaga "czerwonych byków" nad resztą stawki była tak znacząca, że Vettel nie musiał się wysilać. Zostawało mu jedynie dojeżdżać do mety przed Markiem Webberem, a i z tym bywało różnie. Wielokrotnie Niemiec wszczynał awantury o miano kierowcy numer jeden w zespole, domagał się specjalnego traktowania.

Czytaj także: Vettel nie pogodził się z decyzją sędziów 

Vettel dołączył do Ferrari, gdy tylko w Red Bullu pokonał go Daniel Ricciardo. We włoskiej ekipie chciał nawiązać do legendy swojego idola, Michaela Schumachera. Zdobyć choć jeden tytuł mistrzowski w czerwonym samochodzie. W czerwcu 2019 roku można już napisać, że to się nie wydarzy. Vettel nie jest kierowcą z odpowiednimi umiejętnościami, by przerwać dominację Lewisa Hamiltona i Mercedesa w F1.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Kubica mógł wejść na szczyt. Wstępny kontrakt z Ferrari był już podpisany

Przed Grand Prix Kanady niemiecki kierowca dwukrotnie zapewniał, że nie zastanawia się nad końcem kariery. Włoska prasa zaczęła bowiem plotkować na ten temat ze względu na kolejne porażki Vettela w F1 i coraz większą presję w zespole ze strony młodego Charlesa Leclerca.

Biorąc pod uwagę wydarzenia z toru im. Gillesa Villeneuve'a, Sebastian Vettel powinien przemyśleć swoją najbliższą przyszłość. Niemiec staje się symbolem porażki i upadku Ferrari. Już przed rokiem, gdy Włosi posiadali lepszy samochód od konkurencji, potrafił popełniać błahe błędy i podarował Hamiltonowi tytuł na tacy.

Napisać, że w tym roku sytuacja się powtarza byłoby przesadą, bo Ferrari w tej chwili ma gorszy pojazd niż Mercedes. Jednak w Grand Prix Kanady team z Włoch stracił zwycięstwo przez Vettela. Niemiec może się wściekać, można różnie oceniać decyzję sędziów, ale jednak 31-latek dał im powód, by zaczęli debatować o sankcji.

Vettel pokazał, że nie potrafi trzymać ciśnienia. Po raz kolejny. Ledwie Hamilton zaczął się do niego zbliżać, a nie ustrzegł się błędu. Taki kierowca, mając za rywala jednego z najlepszych zawodników w historii F1, nie jest w stanie zapewnić upragnionego mistrzostwa Ferrari. Jeśli w Maranello wierzyli w Vettela, to w niedzielny wieczór przestali.

Wydarzenia z Kanady są też najlepszym podsumowaniem Ferrari w tym sezonie. W Bahrajnie Charles Leclerc jechał po wygraną i w samochodzie doszło do usterki silnika. Skorzystał na tym Hamilton. W Kanadzie wszystko wskazywało na sukces Sebastiana Vettela, aż do feralnego 47. okrążenia i wypadnięcia Niemca z trasy. Na jego błędzie ponownie skorzystał kierowca z Wielkiej Brytanii. Nawet jeśli Hamilton nie ma tempa, by sięgnąć po wygraną, to pomagają mu rywale.

Czytaj także: Kubica zrezygnowany po GP Kanady

Ferrari nie ma już większych szans na tytuł w roku 2019, może myśleć o kolejnej w kampanii. Sezon 2020 będzie ostatnim w obecnym kontrakcie Sebastiana Vettela i Niemiec nie daje argumentów, by współpraca była kontynuowana. Mattia Binotto, szef Ferrari, najprawdopodobniej zrozumiał to przy okazji Grand Prix Kanady. Przyszłością Włochów jest 21-letni Leclerc.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: