McLaren i Williams to najwięksi przegrani minionego sezonu w Formule 1. O ile zespół Roberta Kubicy nie zdecydował się na rewolucję kadrową, o tyle jego konkurent z Woking wymienił pracowników najwyższego szczebla. Efekty widoczne są na torze w tym roku.
Kolejny krok naprzód McLaren ma poczynić za sprawą Andreasa Seidla. Niemiec, który ma świetną renomę w świecie F1, zaczął pracę na stanowisku dyrektora w McLarenie 1 maja. Za jego sprawą na dalszy plan postanowił się odsunąć Zak Brown.
Czytaj także: Jacques Villeneuve ma smutne wnioski nt. F1
- Mamy lidera w postaci Andreasa. Znamy się od jakiegoś czasu, jest w pełni skoncentrowany i oddany swojej pracy. Wie, w jaką stronę chce iść - powiedział "Motorsportowi" Brown, szef McLarena.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Brown uznał, że słaby okres McLarena w F1 spowodowany był nieodpowiednią strukturą zespołu. Teraz całą władzę otrzymał Seidl. - Mieliśmy sytuację, w której w kuchni było za dużo kucharek. Teraz mamy jednego kucharza. Tak jest lepiej. Świetnie nam się współpracuje i jestem podekscytowany przyszłością - dodał Brown.
Amerykanin pozostaje szefem firmy z Woking, która zajmuje się też m.in. produkcją samochodów osobowych, ale zrezygnował za to z angażowania się w codzienną działalność zespołu F1. To efekt wiary w możliwości Seidla.
Czytaj także: Łzy szczęścia Petrucciego w MotoGP
- Skończyłem pracę jako szef ekipy. Osiągnąłem to, czego chciałem i mogę być zadowolony. Mamy odpowiednich ludzi na swoim pokładzie i nie muszę się angażować w pracę z tylnego rzędu - wyjaśnił.
McLaren w tej chwili ma na swoim koncie 30 punktów i zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1. Piąty jest zespół Racing Point z dość znaczącą stratą. Ekipa z Silverstone straci do swojego rywala 13 "oczek".