Mimo że promowanie firm tytoniowych w Formule 1 jest zakazane, to Philip Morris od lat pozostaje jednym z głównych partnerów Ferrari. Pod koniec ubiegłego sezonu gigant zwiększył swoje zaangażowanie we włoską ekipę, umieszczając na samochodach i kombinezonach logo akcji Mission Winnow.
Wszczęto dochodzenie przeciwko Ferrari. Czytaj więcej!
Mission Winnow to platforma, która ma promować środowisko wolne bez dymu. Tymczasem Australijczycy twierdzą, że logo akcji jest łudząco podobne do paczki papierosów Marlboro i narusza przepisy zakazujące promocji tytoniu w królowej motorsportu. Śledztwo w tej sprawie wszczął już federalny departament zdrowia.
W sobotę osobne dochodzenie wszczął australijski urząd ds. komunikacji i mediów, bo tamtejsza telewizja zaprezentowała powtórkę wyścigu o Grand Prix Japonii, na którym widoczne były już loga Mission Winnow.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Wisławski: Z Hołowczycem byliśmy jak ogień i woda. To był idealny duet
Zarzutami Australijczyków nie przejęli się szefowie Philip Morris. - Inicjatywa Mission Winnow, jej logo oraz symbole widoczne na samochodach Ferrari są zgodne z przepisami obowiązującymi w Australii i stanie Wiktoria - powiedział Tommaso di Giovanni, dyrektor ds. komunikacji w Philip Morris.
Giovanni wyklucza scenariusz, w którym Ferrari nie będzie mogło prezentować logotypoów Mission Winnow podczas Grand Prix Australii, które zaplanowano na 17 marca. - Jesteśmy świadomi debaty na temat akcji Mission Winnow. Współpracujemy z promotorami Grand Prix Australii, aby zrozumieć obawy lokalnych władz i udzielić im wyczerpujących odpowiedzi. Mission Winnow nie promuje produktów naszej firmy, ani żadnej innej marki - dodał Włoch.
Haas chce dokonać niemożliwego. Czytaj więcej!
Przeciwni platformie Mission Winnow są jednak działacze społeczni. - Firmy tytoniowe przyznają, że ich jedynym sposobem na przetrwanie jest uzależnienie ludzi od nikotyny. Tracą ogromne środki na to, by sprawdzić w jaki sposób można to zrobić. Wszystko nie jest z korzyścią dla uzależnionych klientów, ale dla własnych zysków i akcjonariuszy - ocenił John Cunningham, działacz antynikotynowy.