Z esportu do Formuły 1. Nowe pokolenie mistrzów może wywodzić się z komputerów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: nocny wyścig F1
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: nocny wyścig F1
zdjęcie autora artykułu

Istnieje szansa, że w ciągu najbliższych 10 lat zobaczymy na torach Formuły 1 kierowcę wywodzącego się z esportu. Do takich efektów prowadzą działania F1. Królowa motorsportu od 2017 roku ma już swoją własną wirtualną serię wyścigową.

Symulatory pełnią coraz ważniejszą funkcję w świecie F1. Z powodu ograniczenia możliwości testów, wirtualne jazdy są jedyną nieograniczoną przez przepisy możliwością sprawdzenia ustawień i przygotowania samochodu. Póki co, taka forma rozwoju bolidu jest nielimitowana. Dla kierowców może być to doskonała forma treningu, przede wszystkim w przerwie zimowej.

Pierre Gasly pod presją. Czytaj więcej!

Godziny na wirtualnym ściganiu spędza Max Verstappen, który bawi się na platformie iRacing, rywalizując ze "zwykłymi" graczami. Światy esportu i Formuły 1 przenikają się coraz mocniej. Symulacje nie oddają jeszcze w 100. rzeczywistego świata F1, ale z każdym miesiącem są do niego coraz bardziej zbliżone. Teamy zatrudniają kierowców, którzy pracują tylko i wyłącznie na symulatorach.

Królowa motorsportu ma od 2017 roku swoje własne wirtualne mistrzostwa. Biorą w nich udział wszystkie teamy z wyjątkiem Ferrari. McLaren posiada nawet osobny projekt. Nagrodą dla zwycięzcy, którym w sezonie 2018 był Brazylijczyk Igor Fraga, jest rola kierowcy pracującego na symulatorze dla ekipy z Woking.

Max Verstappen po pierwszych testach. Czytaj więcej!

Szefowa marketingu F1, Ellie Norman przyznaje, że istnieje duża szansa na to, że w przeciągu 10 lat zobaczymy na torach Formuły 1 kierowce wywodzącego się z esportu. Potwierdzeniem zdaje się być fakt, że zawodnik wyścigów wirtualnych, Enzo Bonito, pokonał w styczniowym Race of Champions byłego kierowcę F1, aktualnie ścigającego się w Formule E Lucasa Di Grassi. - Trzeba się bacznie przyglądać temu, co się dzieje - powiedziała Norman. - Takie wydarzenia jak styczniowe Race of Champions potwierdzają, że powoli zaczyna to być zawód, a nie tylko gra. Myślę, że za 10 lat technologia będzie tak rozwinięta, że wszystko może się zdarzyć - zaznaczyła. W ostatnich dwóch latach mistrzem świata F1 esportu został Brendon Leigh z Mercedesa. Ellie Norman jest przekonana, że wirtualne rozgrywki będą się rozwijać. - Wszystko idzie w tym kierunku. Można w ten sposób zadowolić szerokie grono osób. Jedni będą się cieszyć z wirtualnej jazdy, inni z oglądania. Dla nich będzie to własny sposób na przeżywanie i doświadczanie Formuły 1. Nie ma w tym nic złego. Każdy ma prawo wybrać, w jaki sposób cieszy się z tego sportu - zakończyła.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: rosyjska sportsmenka jak Lara Croft

Źródło artykułu: