[tag=55667]
Charles Leclerc[/tag] uważany jest za jeden z największych talentów w Formule 1 w ostatnich latach. Po tym, jak w zeszłym sezonie Monakijczyk zdobył w cuglach tytuł mistrzowski w Formule 2, dostał szansę rywalizacji w królowej motorsportu w barwach Saubera. 20-latek szybko udowodnił, że za kierownicą niezbyt konkurencyjnego samochodu potrafi osiągać dobre wyniki.
Na jego transfer do Ferrari naciskał prezydent Sergio Marchionne. Włoch był wielkim fanem talentu Leclerca, którego rozwój śledził od lat, bo kierowca z księstwa był wcześniej członkiem akademii talentów Ferrari.
Po śmierci Marchionne wydawać się mogło, że plany prezydenta Ferrari, co do dalszej kariery Leclerca, nie ziszczą się. Jednak nowe szefostwo zespołu postanowiło spełnić jego wolę, co poskutkowało kontraktem dla Monakijczyka. Zastąpi on w szeregach włoskiej stajni Kimiego Raikkonena.
- Marzenia się spełniają. Będę startować w Ferrari w roku 2019. Jestem wdzięczny za daną mi szansę. Dziękuję też Nicolasowi Todtowi za wspieranie mnie począwszy od roku 2011. Chcę też podziękować tym, których nie ma już z nami na tym świecie. Chodzi o mojego ojca, któremu zawdzięczam wszystko. O Julesa Bianchiego, dzięki któremu sporo się nauczyłem i którego nigdy nie zapomnę. On zawsze we mnie wierzył i zapewniał mi wsparcie - ogłosił Lelerc.
20-latek zapewnia, że zrobi wszystko, by osiągać dobre wyniki w barwach Ferrari. - Będę ciężko pracować, aby was nie zawieść. W pierwszej kolejności musimy jednak skupić się na obecnym sezonie, by zakończyć go w świetnym stylu, odwdzięczając się w ten sposób Sauberowi za daną mi szansę - dodał.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Hołowczyc o sytuacji Roberta Kubicy: To może być dla niego szansa