Gdy talent wygrywa z pieniędzmi. Charles Leclerc bije na głowę Siergieja Sirotkina

Materiały prasowe / Alfa Romeo Sauber F1 Team / Charles Leclerc w Baku z pierwszymi punktami w F1
Materiały prasowe / Alfa Romeo Sauber F1 Team / Charles Leclerc w Baku z pierwszymi punktami w F1

Siergiej Sirotkin i Charles Leclerc to dwójka debiutantów w tym sezonie Formule 1. Podczas gdy umiejętności tego pierwszego są ciągle kwestionowane, ten drugi właśnie zdobył swoje pierwsze punkty w F1 i aspiruje do startów w Ferrari.

Realia, w jakich do Formuły 1 trafili tegoroczni debiutanci, były zgoła odmienne. Siergiej Sirotkin pukał do królowej motorsportu od kilku sezonów, miał za sobą rolą rezerwowego kierowcy w Sauberze czy Renault i przede wszystkim ogromne wsparcie finansowe rosyjskich sponsorów. To ono ostatecznie przekonało szefów Williamsa, by dać mu szansę.

Charles Leclerc obrał inną drogę. Od najmłodszych lat był uważany za ogromny talent, szybko trafił do akademii talentów Ferrari. Sięgnął po tytuł mistrzowski w Formule 3, później w cuglach triumfował w Formule 2. Zimą Włosi robili dla niego wszystko, by trafił do F1. Pomógł w tym nawiązany sojusz z Sauberem i wejście Alfy Romeo do nazwy szwajcarskiego zespołu.

W przedsezonowych zapowiedziach, Sirotkin był tym złym. Kolejnym pay-driverem w stawce, który zapewnił sobie miejsce w królowej motorsportu tylko dzięki pieniądzom. Przy okazji, zniszczył też (póki co) marzenie o powrocie Roberta Kubicy do F1. Leclerc był tym dobrym. O dwa lata młodszy, z wieloma sukcesami w mniejszych kategoriach, pierwszy członek akademii talentów Ferrari w królowej motorsportu.

Williams kontra Sauber

Początek sezonu ułożył się tak, że trudno nie porównywać dalszych losów Sirotkina i Leclerca. Rosyjski kierowca trafił do ekipy, która jeszcze kilka tygodni temu celowała w czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Nowy model FW41 miał być przełomowy, a 22-latek z Moskwy szybko miał potwierdzić swoje umiejętności.

ZOBACZ WIDEO Pogodowy kataklizm podczas testów F1. Kubica zadowolony ze swojej roli w Williamsie

Po przeciwnej stronie znalazł się Leclerc i jego Sauber. Szwajcarzy od kilku sezonów byli niedoinwestowani. Przetrwali głównie dzięki szwedzkim firmom, które wykupiły spory pakiet akcji zespołu, w zamian umieszczając za kierownicą jednego z samochodów Marcusa Ericssona. Zawiązanie sojuszu z Ferrari i wejście na pokład inżynierów związanych z Alfą Romeo miało pomóc w poprawieniu konstrukcji samochodu. Tyle, że to jest F1. W tym świecie kilku sezonów zaniedbań nie można nadgonić w kilka tygodni.

Obecnie Williams i Sauber to najgorsze zespoły w stawce. Brytyjczycy swoje pierwsze punkty zdobyli w Azerbejdżanie za sprawą ósmej pozycji Lance'a Strolla. Szwajcarzy mieli już wcześniej "oczko" wywalczone przez Ericssona w Bahrajnie. Ich dorobek w Baku poprawił jednak Leclerc. 20-letni Monakijczyk zaprezentował pełnię swojego talentu i dojechał do mety jako szósty. Sauber ma obecnie 10 punktów, Williams - 4.

Ferrari wierzy w Leclerca

Popisowa jazda Leclerca w Baku, gdzie przywiózł za swoimi plecami m.in. Fernando Alonso, przypomniała, dlaczego Ferrari tak mocno wierzy w jego talent. Monakijczyk startował z gorszej pozycji niż Sirotkin, a na wymagającym ulicznym torze potrafił się odnaleźć jak ryba w wodzie. Nie popełnił żadnego błędu, czego nie można powiedzieć o Sirotkinie.

- Oglądałem poczynania Fernando w Monako mając 5 lat. Dziś, ściganie się z nim jest zatem dość szalone. Byliśmy w stanie nawiązać z nim walkę. Fakt, mieliśmy przewagę w ogumieniu, jednak gdy porównamy nasze osiągi z formą McLarena pod koniec wyścigu, to wyglądaliśmy na naprawdę mocny zespół - mówił w niedzielę w Baku.

Nie ulega wątpliwości, że to właśnie osoba 20-latka miała wpływ na stajnię z Maranello, by zacieśnić relacje z Sauberem. Bez tego być może nie udałoby się umieścić Leclerca w ekipie z Hinwil, bo Szwajcarzy szukaliby funduszy i sięgnęliby po kolejnego pay-drivera. Tak jak zrobił to Williams z Sirotkinem. Dla Monakijczyka włoski producent poświęcił nawet Antonio Giovinazziego, choć przecież "tiffosi" na półwyspie Apenińskim od lat czekają na kierowcę z Italii odnoszącego sukcesy w F1. Tyle, że Giovinazzi nie jest talentem tej klasy co Leclerc i musiał kolejny rok spędzić poza królową motorsportu.

- Być częścią powrotu tak wielkiej marki do F1 to zaszczyt. Każdy mi mówi "będziesz się ścigał dla Alfy Romeo, to coś wspaniałego" i zapomina tym samym o Sauberze, a ten zespół to też kawał historii. To co we mnie trafiło, to pasja ludzi pracujących na rzecz Alfy Romeo. Ich oczy się zapalają się jak żarówki na widok samochodu. Nie widziałem wcześniej takiego entuzjazmu - mówił na początku roku Leclerc.

Leclerc następcą Raikkonena?

W Ferrari nikt tego wprost nie przyzna, ale Włosi bacznie analizują i będą analizować kolejne wyścigi Leclerca w Sauberze. Wszystko za sprawą sytuacji na rynku transferowym. Jeśli 20-latek zanotuje więcej występów podobnych do tego z Azerbejdżanu, stanie się głównym kandydatem do zastąpienia Kimiego Raikkonena w sezonie 2019.

Umieściłoby to młodego kierowcę z księstwa pod ogromną presją, ale też dało kolejne pole do rozwoju. U boku Sebastiana Vettela, który ma ważny kontrakt z włoską stajnią na kolejne sezony, mógłby pobierać nauki. Tak jak przed laty robił to Felipe Massa, startując wspólnie z Michaelem Schumacherem.

Zespół z Maranello ma też możliwość sięgnięcia po Daniel Ricciardo, a to dla Leclerca oznaczałoby konieczność spędzenia co najmniej dwóch, trzech sezonów w słabszej ekipie. - W tym roku chciałbym się przede wszystkim koncentrować na zdobywaniu doświadczenia i rozwijaniu swoich umiejętności. Tytuł mistrzowski w F2 dał mi pewność siebie, ale przeskok do F1 jest ogromny - mówił jeszcze przed startem sezonu Leclerc.

Co ważne, Leclerc nie podpalił się po wyścigu w Baku. Miał świadomość, że wpływ na jego wynik w Azerbejdżanie miał szereg wydarzeń i kolizji, jakich byliśmy świadkami podczas niedzielnego Grand Prix. Kibice królowej motorsportu powinni jednak trzymać kciuki za młodego Monakijczyka, bo F1 potrzebuje przykładu kierowcy z talentem, a nie gotówką, który jest w stanie odnosić zwycięstwa.

Źródło artykułu: