Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeszcze rok temu, gdybyśmy przeczytali, że któryś z zespołów Formuły 1 złożył Robertowi Kubicy ofertę zostania kierowcą testowym, zapanowałaby euforia. W końcu poprzedniej zimy Polak był z dala od królowej motorsportu. Dla wielu jego obrażenia, odniesione w wypadku w rajdzie samochodowym w 2011 roku, były zbyt poważne i uniemożliwiały powrót do regularnych startów w F1.
Mamy jednak styczeń 2018 roku. Sześć miesięcy temu Kubica zaczął pisać piękną historię pod tytułem "powrót do F1". Były testy starszym samochodem Renault, następnie jazdy najnowszym modelem na Hungaroringu, plotki o możliwym angażu we francuskiej ekipie. Gdy to się nie udało, to na horyzoncie pojawił się Williams i informacje, że 33-latek podpisał już kontrakt i posezonowe testy w Abu Zabi to tylko formalność. Niektórzy fani bukowali już loty i kupowali bilety na wyścigi z myślą, że w sezonie 2018 zobaczymy Kubicę w F1.
Wydarzyło się jednak coś niedobrego. Coś, czego nikt nie mógł się spodziewać. Oferta finansowa Siergieja Sirotkina. Ogłoszenie kontraktu Rosjanina i tego, że to właśnie on będzie partnerem Lance'a Strolla to tylko formalność. Kubica ma prawo czuć się oszukany, bo przed jazdami w Abu Zabi ustalenia były inne. Nieprzypadkowo Mark Hughes, jeden z najbardziej renomowanych dziennikarzy w padoku F1, pisał, że powrót krakowianina do wyścigów jest "przesądzony w 98 procentach".
Williams z całej sytuacji chce wyjść z twarzą. Tak należy traktować propozycję testera dla Kubicy. Brytyjczycy strzelają sobie przy tym w stopę. Jeśli ich wewnętrzne analizy wykazały, że Sirotkin podczas testów w Abu Zabi był szybszy od Kubicy, to po co kontraktować Polaka jako kierowcę testowego? Skoro Rosjanin jest lepszy od Polaka, to na pewno lepiej rozwinie samochód niż on.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: takie rzeczy tylko w Rosji! Hokeiści pobili się na imprezie
[color=#000000]
[/color]
Brytyjczycy dobrze jednak wiedzą, że to nieprawda. Dlatego chcą mieć na swoim pokładzie krakowianina. Pokazują tym samym, że ich decyzja o drugim kierowcy została podjęta na podstawie kalkulacji finansowej, a nie rezultatów na torze. A przecież od kilku tygodni narracja była inna i przedstawiciele ekipy z Grove zapewniali za każdym razem, że to tempo danego kierowcy będzie kluczowe przy wyborze partnera Strolla.
Williams, wybierając finanse, sprawił, że będzie mieć najmłodszy skład w F1. I najmniej doświadczony. To ryzyko. Paddy Lowe musi mieć świadomość, że od Sirotkina i Strolla nie zbierze tak cennych informacji jak od kogoś z doświadczeniem. Dlatego złożono propozycję Kubicy. Bo nie ma rynku wolnego kierowcy z takim bagażem kwalifikacji i umiejętnościami rozwijania pojazdu.
Jak w tej sytuacji powinien zachować się Kubica? Czy powinien przyjąć ochłap rzucony mu przez Williamsa? Trudne pytanie. Polak ma prawo i powinien być wkurzony po tym jak został wystawiony do wiatru przez Brytyjczyków. Z drugiej strony, lepsze to niż nic. Wolnych miejsc w zespołach już nie ma. Ubywa też wakatów, jeśli chodzi o role testerów. Jeśli przyjmie propozycję zespołu z Grove, będzie bliżej F1 niż dalej. Swoją pracą w symulatorze czy w piątkowych treningach będzie jednak pracować na wynik Sirotkina czy Strolla. Polak musi to mieć na względzie.
Kubica zna swoją wartość. Zeszłoroczne testy, czy to na Węgrzech, czy to w Abu Zabi, pokazały że jego uszkodzona ręka nie stanowi problemu w powrocie do F1. Polak ma też odpowiednio tempo, by rywalizować z najlepszymi, wbrew wszelkim doniesieniom z Williamsa. A skoro tak jest, to zawsze może liczyć na scenariusz, w którym w sezonie 2018 Sirotkin i Stroll zawodzą oczekiwania Brytyjczyków i któryś z nich traci miejsce w zespole. To będzie trudne do zrealizowania, bo obaj będą "pay-driverami" i ich umowy będą odpowiednio zabezpieczone na taką ewentualność. Jednak już sezon 2006 pokazał, że niemożliwe nie istnieje. Wtedy Kubica w trakcie sezonu, zaczynając jako ten "trzeci", wygryzł z BMW Sauber, byłego mistrza świata Jacquesa Villeneuve'a.
Ostatnie wydarzenia wokół polskiego kierowcy sprawiają, że trudno nie odczuwać deja vu. Gdy latem 2017 roku Renault rezygnowało z Polaka i stało się jasne, że nie zastąpi on Jolyona Palmera po przerwie wakacyjnej, mówiło się, że to dobrze. Bo plan Kubicy i tak miał zakładać walkę o powrót do F1 w sezonie 2018. Teraz, jak napisał "Motorsport", mamy zmianę taktyki. Rola testera w roku 2018 i powrót do regularnego ścigania w 2019? Gdybym wiedział, że tak to się skończy, brałbym to w ciemno. Tyle, że to jest Formuła 1. Wydarzenia z ostatnich miesięcy pokazują, że w tym świecie niczego nie można być pewnym.
Gdybać – czy nie gdybać…
Ja jestem urodzonym optymistą więc te w których jest i dla Czytaj całość