Tuż po zakończeniu ostatniego weekendu F1 w Singapurze, gdzie Renault oficjalnie potwierdziło podpisanie umowy z Carlosem Sainzem, pojawiły się spekulacje, że zawodnik zmieni zespół jeszcze w obecnym sezonie. Jego miejsce w Toro Rosso miał zaś zająć Pierre Gasly.
Młody kierowca z Francji rzeczywiście pojawił się w składzie zespołu podczas trwającego weekendu w Malezji, ale posadę utrzymał również Sainz. Na boczny tor odsunięto z kolei Daniiła Kwiata.
Według doniesień prasowych wcześniejsze odejście Sainza do Renault blokuje Jolyon Palmer. Brytyjski kierowca jest już pewien utraty posady, ale nie zamierza oddać bolidu swojemu następcy. Renault miało mu proponować za wcześniejsze zerwanie kontraktu nawet 3 miliony euro.
W Malezji Sainz wyjaśnił jednak, że nie szykuje się do przedwczesnego opuszczenia swojego pierwszego teamu w F1. - W tej chwili nie mam żadnych powodów do zmartwień, bo wiem, że dokończę sezon w Toro Rosso. Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie się stanie - potwierdził.
Zawodnik oddał również honor szefowi teamu Franzowi Tostowi, który nie traktuje go gorzej mimo, iż po sezonie opuści on zespół. - Doceniam to, że Franz wciąż pokłada we mnie swoją wiarę - dodał.
ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest