Testy w Renault
Marzenie Roberta Kubicy o powrocie do Formuły 1 stało się realne dzięki Renault. Dzięki Francuzom polski kierowca odbył łącznie aż trzy sesje testowe. W czerwcu sprawdzał model E20 z 2012 roku w Walencji, w lipcu wyjechał tym samym samochodem na francuski obiekt Paul Ricard, zaś w sierpniu otrzymał do dyspozycji tegoroczny model R. S. 17 na węgierskim Hungaroringu.
Tempo Roberta Kubicy
W Walencji razem z Polakiem po torze jeździł Siergiej Sirotkin. Rosjanin jest trzecim kierowcą w ekipie z Enstone, ma też na swoim koncie sukcesy w mniejszych kategoriach. Oficjalnych czasów nie podano, ale według świadków Kubica był zdecydowanie szybszy od Sirotkina. Na Węgrzech 32-latek podczas swojego dnia testowego wykręcił czwarty rezultat, co równocześnie było szóstym wynikiem całych testów.
Zaraz po zakończeniu jazd na Hungaroringu chwalono Kubicę za osiągane rezultaty. Jeden z inżynierów Renault podkreślał, że było to tempo na poziomie Nico Hulkenberga. Ostatnio jednak niektóre media donosiły, że tempo było znacznie gorsze i 32-latek był wolniejszy od Jolyona Palmera, drugiego z kierowców Renault.
Renault nie skorzystało z możliwości
Kubica w maju podpisał krótkoterminowy kontrakt z Renault, dzięki czemu testy w ogóle były możliwe. Ten jednak już nie obowiązuje. Francuzi nie postawili na Polaka, bo mieli mieć zastrzeżenia, co do jego zdolności prowadzenia samochodu w ciasnych zakrętach. Krakowianin ma problemy z prawą ręką od momentu wypadku w 2011 roku, jednak podkreśla, że nie odczuwa problemów w trakcie jazdy. Podobnego zdania jest jego menedżer.
ZOBACZ WIDEO Zespół Krychowiaka bliski niespodzianki. Zobacz skrót meczu WBA - Man. City [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]
Analiza wyników z Hungaroringu nie potwierdza, by Polak miał jakieś problemy podczas dłuższych przejazdów, co ostatnio sugerowała niemiecka prasa. Jego czasy nie były rwane, wręcz przeciwnie. Po testach podkreślano, że Kubica pomimo tak długiej nieobecności, nie stracił swojego głównego atutu - regularnej jazdy.
Ofiara rozmów na temat silników
Być może Renault nie zrezygnowałoby z Kubicy, gdyby nie włączyło się w rozmowy na temat dostaw silników w sezonach 2018-2020. Przy okazji negocjacji z McLarenem i Toro Rosso, francuski zespół spróbował pozyskać Carlosa Sainza i dopiął swego. Dzięki temu Francuzi już teraz mają pewny skład na przyszły rok. Gdyby trzymali się planu z Kubicą, który zakładał zorganizowanie mu kolejnych testów, straciliby szansę na pozyskanie kierowcy z czołówki.
Dlaczego Williams?
Williams jest teraz najpoważniejszym i tak naprawdę jedynym miejscem dla Kubicy. Wolne miejsca są jeszcze w Toro Rosso, ale w tej ekipie Red Bull umieszcza członków swojej akademii. Dlatego należy oczekiwać, że kontrakty podpiszą tam Pierre Gasly i Daniił Kwiat. Zawodników szuka też Sauber, ale Ferrari chce uczynić z szwajcarskiej ekipy swój zespół juniorski. Wtedy startowaliby tam Antonio Giovinazzi i Charles Leclerc.
Na kogo może postawić Williams?
Robert Kubica, Felipe Massa, Paul di Resta i Pascal Werhlein - to są najpoważniejsze kandydatury dla ekipy z Grove. Z oferty brytyjskiej ekipy nie skorzystał Fernando Alonso. Pewny miejsca w zespole jest za to 18-letni Lance Stroll. Młody Kanadyjczyk w tym roku debiutuje w Formule 1 i osiąga coraz lepsze wyniki, spychając do defensywy bardziej doświadczonego Massę. Ogromne znaczenie ma też wsparcie finansowego jego ojca, Lawrence'a. Kanadyjski miliarder wpłacił do budżetu Williamsa 30 mln euro. Opłacił i zorganizował też synowi specjalny program testów, w trakcie którego Stroll sprawdza się w samochodzie z 2014 roku.
Kto ma największe szanse w Williamsie?
To zależy kogo zapytamy. Brytyjscy dziennikarze widzą w ekipie Paula di Restę, choć Szkot nigdy nie osiągał w F1 oszałamiających wyników. Startował w niej w latach 2011-2013. Ma 31 lat i obecnie jest kierowcą testowym Williamsa. Brazylijscy eksperci uznają Massę za opcję numer jeden dla zespołu z Grove. Ich zdaniem, jego pozostania w Williamsie chce też Lawrence Stroll. Na niekorzyść Massy działają jednak coraz gorsze wyniki i wiek. Brazylijczyk miał już kończyć karierę po sezonie 2016, ale wrócił do startów wskutek transferu Valtteriego Bottasa z Williamsa do Mercedesa. Z kolei Niemcy najchętniej zobaczyliby w Williamsie Pascala Wehrleina, bo niemiecki kierowca ma wsparcie Mercedesa. To właśnie z silników niemieckiego producenta korzysta Williams.
Kiedy poznamy ostateczną odpowiedź?
W październiku. Przy okazji Grand Prix Malezji lub Grand Prix Japonii brytyjska ekipa ma zorganizować testy Robertowi Kubicy na jednym z torów w Europie. Polak jeździł już w symulatorze tego zespołu w Grove i wypadł korzystnie. Teraz musi dobrą formę potwierdzić na torze i pokazać, że jego ograniczenia nie wpływają negatywnie na jazdę. Nie ma pewności kto sfinansuje testy. Pierwsze doniesienia mówiły o tym, że pieniądze ma wyłożyć Lawrence Stroll. Z kolei w ostatnich dniach Anthony Rowlinson z "F1 Racing" podał informację, że może za tym stać jedna z polskich firm paliwowych.
Samochód z 2014 roku
Kubica nie może otrzymać od Williamsa tegorocznego modelu, bo nie zezwalają na to przepisy. Byłoby to możliwe dopiero podczas testów w Abu Zabi po zakończeniu sezonu, ale wtedy będzie za późno na podjęcie decyzji o kontakcie. Dlatego wyjściem jest podstawienie Polakowi samochodu z sezonu 2014. Jest to już model hybrydowy, czyli inny od tych, którymi startował Kubica do momentu wypadku w 2011 roku. To właśnie w takim pojeździe podczas prywatnych jazd szkoli się 18-letni Stroll. Konstrukcja tej maszyny jest jednak nieco słabsza od obecnie stosowanych w F1.
Czy ręka Kubicy jest problemem?
Polak twierdzi, że nie. Podobnie zresztą jak jego menedżer. Jest ona znacznie słabsza od lewej, zdrowej ręki, ale jest to większą przeszkodą w życiu codziennym niż za kierownicą samochodu. Na Węgrzech Kubica nie miał problemów ze zdaniem testu sprawności, który polega na opuszczeniu pojazdu w ciągu pięciu sekund. Miał jedynie lekko zmodyfikowaną kierownicę - rzadziej używane przyciski trafiły w miejsca trudniej dostępne. Nie jest to jednak nic nowego w F1, bo kierowcy lubią personalizować sobie ten element w samochodzie. Eksperci podkreślają też, że skoro Kubica był w stanie poradzić sobie w rajdach, gdzie wykonuje się bardziej gwałtowne ruchy kierownicą, to powinien sobie dać radę też w F1.
Na co stać Williamsa?
Zespół ma konkurencyjne silniki Mercedesa, ale kiepskie podwozie. Dlatego potrzebuje doświadczonego kierowcy, który pchnie pracę nad samochodem w dobrą stronę. Obecnie Williams zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Na czwarte nie uda mu się awansować, bo strata do Force India jest znacząca. Za jego plecami czyha jednak m. in. Renault. W przyszłym roku możemy jednak zobaczyć odmieniony zespół z Grove. Od pewnego czasu rządzi tam Paddy Lowe, który odnosił już sukcesy z Mercedesem.
Rola Nico Rosberga w układance
Niedawno Robert Kubica ogłosił, że do jego sztabu menedżerskiego dołączył Nico Rosberg. Aktualny mistrz świata startował w Williamsie w sezonach 2006-2009 i bardzo dobrze zna szefów tej ekipy. Ma też inny atut. Według informacji zachodniej prasy, miałby zostać ambasadorem marki Martini. Producent alkoholi jest głównym sponsorem brytyjskiego zespołu i miała mu się spodobać opcja z Niemcem jako promotorem marki. Martini ma mieć też pomysł na PR-owe wykorzystanie Kubicy, którego powrót do F1 wzbudza ogromne zainteresowanie kibiców i mediów na całym świecie.