Najprawdopodobniej sezon 2024 był najgorszym w karierze Sergio Pereza. Chociaż Meksykanin miał do dyspozycji konkurencyjny bolid Red Bull Racing, to po raz ostatni stanął na podium Formuły 1 w kwietniowym GP Chin, a tegoroczną kampanię zakończył na ósmym miejscu w stawce. Tymczasem jego zespołowy partner, Max Verstappen, znów został mistrzem świata.
Temat Pereza został poruszony przez akcjonariuszy Red Bulla w ubiegły poniedziałek - zaraz po GP Abu Zabi. Najważniejsze źródła w padoku F1 ustaliły, że w trakcie spotkania postanowiono zwolnić 34-latka, ale nadal nie doczekaliśmy się komunikatu w tej sprawie. Z czego wynika to zwłoka?
Meksykański "Record" ustalił, że otoczenie Pereza od kilku dni prowadzi rozmowy z Red Bullem ws. zakończenia współpracy na jak najlepszych warunkach z punktu widzenia meksykańskiego kierowcy. W grze jest kilkanaście milionów dolarów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ posłał "bombę"! Bramkarz był bez szans
Do podobnych ustaleń dotarli dziennikarze gpblog.com. "Perez chce nie tylko całej swojej pensji, ok. 14 mln dolarów, ale też rekompensaty za utratę prywatnych sponsorów, którzy go opuszczą w razie odejścia z F1" - napisał serwis.
"Dla Pereza ważne jest, aby jak najlepiej wykorzystać negocjacje, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego status w Meksyku. Jego wizerunek wśród dumnych rodaków mógłby zostać zniszczony, gdyby okazało się, że nie tylko stracił pracę w Red Bullu, ale też został wyrzucony z ekipy za grosze" - dodał gpblog.com.
Wyjściem polubownym dla Pereza może być rola ambasadora Red Bulla w sezonie 2025. Pozwoliłoby to ekipie zachować część sponsorów Meksykanina, gdyby odpowiednio zaplanowano akcje marketingowe z jego udziałem.
Do pojawiających się plotek odniósł się już Helmut Marko. - Jeśli chodzi o skład Red Bulla na rok 2025, ogłosimy tę decyzję w ciągu kilku dni. Ostatnio pojawiło się wiele spekulacji, ale kwoty wymieniane w mediach są bzdurą - stwierdził doradca Red Bulla ds. motorsportu w "Speedweeku".