Przez sporą część wyścigu Formuły 1 w Baku oglądaliśmy walkę o prowadzenie między Oscarem Piastrim a Charlesem Leclercem. Kierowca Ferrari zniszczył jednak opony i na ostatnich okrążeniach jego tempo spadło. Dzięki temu do Monakijczyka zbliżył się Sergio Perez. W tym momencie wydawało się, że Meksykanin z łatwością wyprzedzi 26-latka.
Leclerc umiejętnie bronił się przed Perezem, a dzięki temu do walki dołączył Carlos Sainz. Gdy reprezentant Red Bull Racing przypuścił nieudany atak na drugą lokatę, Sainz natychmiast go wykorzystał i zmieścił się przed Perezem.
Ferrari nie wywalczyło jednak podwójnego podium w GP Azerbejdżanu. Ku ogromnemu rozczarowaniu włoskich kibiców, na dwa okrążenia przed metą Perez zdecydował się na kontrę i gdy jeszcze znajdował się za Sainzem, zahaczył o koło w samochodzie kierowcy z Madrytu. Oba bolidy momentalnie, i to przy sporej prędkości, pofrunęły w ścianę.
ZOBACZ WIDEO: Jednoznaczna odpowiedź Miśkowiaka na temat Włókniarza. Czy klub nadal zalega mu pieniądze?
- Co to było?! Nie rozumiem tego. Kompletnie - mówił przez radio Sainz, który był zaskoczony uderzeniem. Zupełnie inaczej incydent oceniał Perez. Kierowca Red Bulla przez radio rzucił salwę przekleństw i miał pretensje do rywala z Ferrari. - Co to, k***a, było? - pytał Meksykanin.
Incydentem pomiędzy Perezem a Sainzem po GP Azerbejdżanu zajmą się sędziowie. Obaj kierowcy mogą być mocno niepocieszeni, bo wskutek wypadku stracili sporo punktów i szansę na podium.
[i]
[/i]