Sergio Perez rozpoczął nowy sezon Formuły 1 od finiszów na drugiej pozycji w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej. Meksykanin był chwalony za te występy i dotrzymywanie tempa Maxowi Verstappenowi. Jednak GP Australii było mniej udane dla 34-latka. W sytuacji, w której w bolidzie Holendra doszło do problemów mechanicznych, Perez nie stanął na wysokości zadania. Dojechał do mety na dopiero piątym miejscu.
Kierowca Red Bull Racing narzekał na balans samochodu, a mechanicy "czerwonych byków" dopiero po zakończeniu rywalizacji odkryli źródło problemu. W podłodze bolidu Pereza utkwiła zrywka z kasku jednego z kierowców.
- Przedłużyliśmy pierwszy przejazd i gdy znajdował się na twardych oponach, gdy zbliżał się do Alonso, miał mocne tempo. Osiągał czasy na poziomie lidera wyścigu. Gdy wyprzedził Fernando, jego bolid przestał zachowywać się tak, jak powinien. Do tego zwiększyło się zużycie ogumienia, co było dość zaskakujące jak na możliwości naszego samochodu - wyjaśnił Christian Horner, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Zobacz obrady kapituły plebiscytu Herosi WP! Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych
Zrywka w podłodze bolidu Pereza sprawiła, że stracił on ok. 20 punktów docisku. - To znacząca liczba. To tylko pokazuje, jak wrażliwe potrafią być współczesne samochody - dodał szef Red Bulla.
Na kłopotach Red Bulla zyskało Ferrari, które na Albert Park wywalczyło pierwszy dublet od początku 2022 roku. Czy Perez byłby w stanie rzucić wyzwanie czerwonym samochodom, gdyby nie utrata pozycji na starcie w następstwie kary od sędziów i późniejsze problemy z dociskiem? - Trudno ocenić. Na pewno kłopoty z podłogą nie ułatwiły mu życia. Ferrari było chyba trochę za szybkie, ale generalnie trudno powiedzieć - skomentował Horner.
Sam Perez zasugerował, że tor Albert Park w Melbourne nie leży Red Bullowi. - Myślę, że jest to najprawdopodobniej powiązane z asfaltem. Już w zeszłym roku w Las Vegas mieliśmy podobne problemy. Musimy ciężko pracować, aby zrozumieć źródło tych kłopotów. Nie mieliśmy tempa jako zespół. Max został wyprzedzony już na drugim okrążeniu. Samo to o czymś świadczy - powiedział meksykański kierowca.
Czytaj także:
- Ze szpitala do miana bohatera. Obolały kierowca Ferrari zaskoczył wszystkich
- Kubica nie kłamał. Znów się skompromitowali