W grudniu FIA opublikowała zaktualizowany Międzynarodowy Kodeks Sportowy, w którym znalazł się zakaz wypowiedzi kierowców ws. politycznych, światopoglądowych i religijnych. Wywołał on olbrzymie oburzenie w Formule 1, bo zawodnicy poczuli, że światowa federacja próbuje im kneblować usta. W przeszłości m.in. Lewis Hamilton, Sebastian Vettel i Lando Norris poruszali podczas wyścigów F1 kwestie ważne dla społeczeństwa.
Po stronie kierowców stanęła sama Formuła 1, która za sprawą Stefano Domenicalego przekazała, że nikt nie będzie kneblował ust zawodnikom. Liczne krytyczne wypowiedzi osiągnęły skutek, bo w piątek FIA wysłała do dziennikarzy dokument wyjaśniający szczegóły zakazu wypowiedzi.
Z oświadczenia federacji dowiadujemy się, że kierowcy F1 mogą "zabierać głos ws. poglądów politycznych, religijnych i osobistych, o ile robią to poza zabronionymi momentami". O jakie dokładnie chwile chodzi? Zawodnicy muszą mieć się na baczności podczas odgrywania hymnu państwowego przed wyścigiem, ceremonii podium, parady kierowców i ceremonii przed startem.
ZOBACZ WIDEO: Tak wygląda w wieku 35 lat. Zdradziła receptę na niesamowitą figurę
FIA podkreśliła, że nie zamierza zakazywać kierowcom wykonywania symbolicznych gestów, które nie mają podłoża politycznego, religijnego i światopoglądowego. Zawodnicy będą mogli m.in. wznieść palec w górę i wskazać na niebo. Dozwolone jest też przeżegnanie się na polach startowych.
Kierowcy mogą też swobodnie zabierać głos w mediach społecznościowych, podczas wywiadów i oficjalnych konferencji prasowych F1 i FIA.
Sędziowie indywidualnie podczas danych Grand Prix mają oceniać, czy doszło do złamania przepisów i zakazu wypowiedzi we wskazanych momentach. Równocześnie kierowcy mogą wystąpić z wnioskiem do FIA o manifestację polityczną np. w chwili odgrywania hymnu państwowego. Taki wniosek należy złożyć "co najmniej cztery tygodnie przed wydarzeniem, a wnioski po terminie będą rozpatrywane tylko w wyjątkowych przypadkach".
Poluzowanie zakazu wypowiedzi jest wyraźną porażką Mohammeda ben Sulayema w starciu z Formułą 1. Jeszcze kilkanaście dni temu prezydent FIA nie widział nic złego we wprowadzonych w grudniu przepisach i podkreślał, że stanowią one jedynie formę dopasowania regulacji do zasad promowanych przez MKOl, który zaleca oddzielanie sportu od polityki.
Czytaj także:
- Ostatni bolid F1 pokazany. W pierwszych wyścigach będzie różowy
- Syn miliardera z F1 wyśmiany. Te słowa mu się nie spodobają