To ma być tajna broń Ferrari. Wyciekły szczegóły

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Ferrari po rozczarowaniach związanych z sezonem 2022 myśli już wyłącznie o kolejnej kampanii F1. Zespołem pokieruje nowy szef, który może otrzymać w spadku po poprzedniku ciekawy prezent. Ma nim być jeszcze mocniejszy silnik.

Ferrari imponowało mocą silnika już w minionym sezonie Formuły 1, ale okazał się on również mocno awaryjny. Usterki jednostki napędowej pozbawiły Charlesa Leclerca wygranej na torach w Baku i Barcelonie. Włosi zapłacili wysoką cenę za decyzję podjętą ubiegłej zimy. Wtedy, w związku z wprowadzanym zakazem rozwoju jednostek napędowych, postanowiono maksymalnie zwiększyć moc kosztem niezawodności.

Zamrożenie rozwoju silników ma powiem furtkę, która pozwala na modyfikacje w całej konstrukcji, o ile dotyczą one poprawy niezawodności i bezpieczeństwa.

Z informacji hiszpańskiego soymotor.com wynika, że bolidy Charlesa Leclerca i Carlosa Sainza w sezonie 2022 nie były ustanawiane w maksymalnym trybie mocy ze względu na bardzo wysokie ryzyko usterki. Jednak w roku 2023 sytuacja ma ulec zmianie. Inżynierom udało się bowiem opracować kilka rozwiązań, które poprawią niezawodność całej konstrukcji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 10 lat temu była królową Euro! Przypomniała się kibicom

Przecieki z fabryki Ferrari mają wskazywać na to, że zespół w sezonie 2023 zyska ok. 30 KM mocy względem tegorocznej kampanii F1. Gdyby tak się stało, Leclerc i Sainz zyskaliby potężną broń w walce z Red Bull Racing i Mercedesem. Otwarta pozostaje kwestia tego, czy faktycznie podniesienie mocy nie odbije się na awaryjności silnika.

Mocniejszy silnik będzie miłą niespodzianką dla Frederica Vasseura, który w stycznie obejmie funkcję nowego szefa Ferrari. Zastąpi on na tym stanowisku Mattię Binotto. Włoch zapłacił głową m.in. za liczne awarie włoskiego samochodu w sezonie 2022 i przegraną batalię o tytuł mistrzowski z Red Bullem.

Czytaj także:
Koniec z polityką w F1? Surowy zakaz dla kierowców
Rekordowy "rachunek" Verstappena. Red Bull zapłaci za mistrza świata

Komentarze (0)