Ferrari błądzi po omacku? Zmiana szefa nic nie da

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz za kierownicą Ferrari
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz za kierownicą Ferrari

Lada moment Ferrari przedstawi nowego szefa zespołu F1. Ma nim zostać Frederic Vasseur, ale w padoku coraz głośniej powtarza się, że to nie uzdrowi włoskiej ekipy. Ferrari, jak żaden inny team z czołówki, targane jest ciągłymi kryzysami.

Gdy Ferrari zbierało się do zakończenia współpracy z Mattią Binotto, propozycję objęcia rządów w Maranello otrzymał Christian Horner. Brytyjczyk odniósł w Formule 1 sukces z Red Bull Racing, którym zarządza od roku 2005. Horner grzecznie podziękował za ofertę, a ostatnio wbił Włochom szpilkę i przypomniał, że Ferrari będzie mieć szóstego szefa za jego kadencji w Red Bullu.

Również Mercedes wydaje się być oazą spokoju na tle Ferrari. Zespołem z Brackley od roku 2014 kieruje Toto Wolff. Austriak poprowadził ekipę do ośmiu tytułów mistrzowskich w klasyfikacji konstruktorów F1 z rzędu, po czym nadszedł kompletnie nieudany sezon 2022. Jednak w niemieckiej firmie nikt nawet nie pomyślał, by zwalniać Wolffa.

Na to uwagę zwraca Nico Rosberg, zdaniem którego funkcja szefa Ferrari nie należy do łatwych. - To jeden z najtrudniejszych zawodów na świecie. Ferrari ma problem, bo na rynku nie ma zbyt wielu chętnych. Pozycja szefa zespołu F1 jest skomplikowana, a w Ferrari jest jeszcze gorzej, bo wiąże się z gigantyczną presją - powiedział mistrz świata F1 z sezonu 2016 w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport".

ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o podział pieniędzy. "Wszystko powinno być ustalone przed wylotem z Warszawy"

Zdaniem Rosberga, ciągła wymiana szefów przeszkadza Ferrari w osiąganiu sukcesów, a przypomnijmy, że zespół po raz ostatni świętował triumf w F1 w roku 2008. Wtedy wygrywał klasyfikację konstruktorów. - Ciągłość jest wartością w F1. Mercedes i Red Bull od lat nie wymieniali osób na kluczowych stanowiskach. Tego brakuje Ferrari - dodał Niemiec.

Jednym z zarzutów pod adresem Mattii Binotto było równe traktowanie obu kierowców, na czym cierpiał Charles Leclerc, który od początku sezonu 2022 miał większe szanse na tytuł mistrzowski. Z tego powodu Monakijczyk miał popaść w konflikt z szefem Ferrari. Były mistrz świata nie uważa jednak, aby podział na kierowcę numer jeden i dwa decydował o końcowym sukcesie.

- To nie jest klucz do sukcesu. W przyszłym sezonie zespół musi działać tak samo, obaj kierowcy muszą mieć swobodę działania - podsumował Rosberg.

Czytaj także:
F1 podjęła decyzję ws. szczepionek. Zmiana stanowiska ws. COVID-19
Z Renault do Hyundaia. Czy Koreańczycy wejdą do F1?

Komentarze (0)