Ferrari złoży protest?! Gorąco GP Japonii

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto

- Złożymy protest w odpowiednich instytucjach - powiedział Mattia Binotto po GP Japonii. Szef Ferrari był wściekły na sędziów, którzy momentalnie podjęli decyzję o karze dla Charlesa Leclerca. Monakijczyk stracił przez to drugie miejsce w wyścigu F1.

Charles Leclerc bardzo szybko zniszczył pośrednie opony w bolidzie Ferrari, przez co w drugiej fazie GP Japonii systematycznie stratę do Monakijczyka odrabiał Sergio Perez. Na ostatnich okrążeniach kierowca Red Bull Racing podążał niczym cień za rywalem z włoskiej ekipy.

Gdy na ostatnim okrążeniu wydawało się, że Leclerc obronił się przed Perezem, w ostatnim zakręcie lider Ferrari popełnił błąd i ściął zakręt. W ten sposób Monakijczyk zyskał wyraźną przewagę, a sędziowie zajęli się tym incydentem. Jeszcze przed ceremonią na podium, poznaliśmy ich werdykt.

Do wyniku Charlesa Leclerca dopisano 5s kary za ścięcie zakrętu, zyskanie przewagi na torze i nieoddanie pozycji. Dzięki temu Sergio Perez wyprzedził Monakijczyka w klasyfikacji GP Japonii. Na dodatek takie rozstrzygnięcia sprawiły, że Max Verstappen już na Suzuce mógł świętować obronę tytułu mistrzowskiego w sezonie 2022.

ZOBACZ WIDEO: "Trzeba się modlić o zdrowie piłkarzy". Kto pojedzie na mistrzostwa świata?

Zachowaniem sędziów oburzony był jednak Mattia Binotto. - FIA podjęła decyzję o karze dla Charlesa tak szybko, że jest to śmieszne i nie do przyjęcia. Przy okazji ostatniego wyścigu debatowali przez multum okrążeń nad tym, czy przyznać karę. Złożymy protest w odpowiednich instytucjach - powiedział szef Ferrari w Sky Italia.

Binotto nawiązał do wydarzeń z GP Singapuru, w którym Perez złamał przepisy dotyczące jazdy za samochodem bezpieczeństwa. Meksykanin nie zachował odpowiedniej odległości od tego pojazdu. Zdarzenie miało miejsce w środkowej fazie wyścigu, a mimo to sędziowie zwlekali z decyzją. Po zakończeniu rywalizacji zaprosili kierowcę Red Bull Racing do siebie, wysłuchali jego wyjaśnień i dopiero później ogłosili decyzję.

Perez w GP Singapuru też otrzymał 5 s kary za złamanie przepisów, ale w tamtym przypadku nie zmieniło to wyników wyścigu F1, gdyż na mecie miał on ponad 7 s przewagi nad Leclercem. Dlatego reprezentant Red Bulla zachował zwycięstwo na Marina Bay.

Wydaje się, że ewentualny protest Ferrari ws. wyników GP Japonii ma niewielkie szanse powodzenia, bo przewinienie Leclerca było ewidentne. Gdyby Monakijczyk zachował drugie miejsce w niedzielnym wyścigu F1, to wciąż miałby matematyczne szanse na tytuł mistrzowski.

Czytaj także:
Skandal w GP Japonii. Kierowca wpadł w furię i trudno się dziwić
Nagranie z trybun F1 mrozi krew w żyłach. To mogło zakończyć się fatalnie

Komentarze (4)
avatar
X_man
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Też uważam że wina i kara ewidentną.. Ale.. w poprzednim sezonie w identycznej sytuacji Hamilton nie został ukarany. Więc jak to jest? 
avatar
Norat
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
O czym on bredzi ? Leclerc kompletnie ściął zakręt i na prostej przed metą powinien oddać pozycję Perezowi. Kara była jak najbardziej słuszna. 
avatar
DragonEnterQt
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Gorąco to ma w majtach tańczący z łopatą na widok hamstera :D Sir Lewis, prawda łopata? :D 
avatar
Arktur89
9.10.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Widzę, że Ferrari chce się zbłaźnić jak Alpine :P Sędziowie wydali werdykt, bo nie było ŻADNEJ wątpliwości o winie i tyle. Koniec tematu.