Ferrari było na najlepszej drodze, by wywalczyć dublet w GP Austrii. Charles Leclerc przewodził stawce, zaś Carlos Sainz dysponował dużo lepszym tempem niż Max Verstappen. Jednak awaria silnika w bolidzie Hiszpana w ostatniej fazie wyścigu sprawiła, że 27-latka z Madrytu w ogóle nie zobaczyliśmy na mecie. Niewiele brakowało, a rywalizacji nie ukończyłby również Leclerc.
Monakijczyk na ostatnich okrążeniach GP Austrii zaczął narzekać na źle działający pedał gazu, a sytuacja miała pogarszać się z każdym kolejnym "kółkiem". - Wy nawet nie wiecie, jak ciężko mi się teraz prowadzi ten samochód - mówił przez radio 24-latek, który był instruowany przez inżyniera na temat sposobu dojechania do mety.
Ostatecznie lider Ferrari wygrał GP Austrii i stanął na najwyższym stopniu podium po raz pierwszy od połowy kwietnia. Równocześnie zespół bardzo szybko wziął się za diagnozę usterki. - Musimy to jeszcze potwierdzić, ale z pierwszych uzyskanych informacji wynika, że to kwestia mechaniczna. Więcej szczegółów nie mogę podać - powiedział Mattia Binotto, cytowany przez racingnews365.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
Szef Ferrari zdradził, że gdy dowiedział się o problemach Leclerca, zaczął tak mocno przeżywać finisz GP Austrii, że dla własnego dobra przestał śledzić wydarzenia na torze. - Byłem bardzo zdenerwowany. Najpierw przeżyłem rozczarowanie związane z tym, co spotkało Carlosa. Potem problemy miał Charles i na trzy okrążenia przed metą przestałem oglądać wyścig - przekazał Binotto.
Wyniki GP Austrii są o tyle zaskakujące, że w sobotnim sprincie to Max Verstappen miał zdecydowaną przewagę nad Ferrari. W opinii Binotto, w niedzielę zmieniły się warunki, co miało wpływ na zużycie opon. - Pod względem czystej prędkości oba bolidy są blisko siebie, co potwierdzają wyniki kwalifikacji - ocenił Włoch.
- Jeśli w Austrii była jakaś różnica, to pod względem degradacji opon. Już w sprincie mieliśmy mniejsze zużycie ogumienia, a w niedzielnym wyścigu było to jeszcze bardziej widoczne. Dlatego zaczęliśmy wywierać presję na Maxie, zmuszając do podkręcenia tempa i zniszczenia opon - podsumował Binotto.
Czytaj także:
"Byłem przerażony". Dramat lidera Ferrari wisiał w powietrzu
Koszmarny wypadek w wyścigu z Kubicą. Samochód pofrunął w powietrze