Ferrari oskarża FIA. Afera w F1 zatacza coraz szersze kręgi

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Mattia Binotto

FIA publikujący dyrektywę techniczną ws. podskakujących bolidów chciała rozwiązać problem, który dotyka przede wszystkim Mercedesa. Ruch federacji wywołał jeszcze większe zamieszanie. - Dla nas ta dyrektywa jest nielegalna - mówi szef Ferrari.

Atmosfera w Formule 1 robi się gęstsza z każdą godziną. Wszystko za sprawą czwartkowej dyrektywy technicznej FIA, która postanowiła zainterweniować ws. podskakujących bolidów. Federacja poinformowała zespoły, że zamierza ustalić maksymalny limit odchyleń pionowych, na które mogą być narażeni kierowcy F1.

Jeśli w przypadku danej ekipy limit zostanie przekroczony, FIA będzie interweniować i nakazywać podniesienia zawieszenia w bolidzie. Równocześnie federacja dała sobie sprawo zmiany przepisów w przyszłości, aby wyeliminować zjawisko podskakiwania i poprawić jakość jazdy.

W padoku F1 decyzja FIA powszechnie odbierana jest jako pomoc Mercedesowi, bo niemiecki zespół ma największe problemy z podskakującymi samochodami. Na długich prostych to zjawisko dotyka też Ferrari, ale zespół z Maranello nie jest zadowolony z ostatnich ruchów federacji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!

- Dla nas ta dyrektywa jest nielegalna i nie ma zastosowania. Powiedzieliśmy o tym FIA. Dyrektywy techniczne istnieją po to, by wyjaśniać przepisy albo też zamykać szarą strefę. Nie są po to, by zmieniać przepisy - powiedział "The Race" Mattia Binotto, szef Ferrari.

Chociaż FIA może jednostronnie wprowadzać zmiany do regulaminu F1 ze względów bezpieczeństwa, to jednak musi się to odbyć z wykorzystaniem odpowiedniego procesu. Binotto wskazał, że federacja w takiej sytuacji powinna m.in. przeprowadzić konsultacje z komitetem doradczym, który zajmuje się sprawami technicznymi. To on powinien być zaangażowany w opracowanie ewentualnych, nowych przepisów.

Narzekania zespołów, zdaniem których FIA chce pomóc Mercedesowi, doprowadziły do tego, że dyrektywa techniczna nie obowiązywała podczas GP Kanady. Federacja w trakcie ostatniego weekendu F1 ostatecznie zbierała jedynie dane na temat podskakujących pojazdów. Obecnie wskazuje się GP Wielkiej Brytanii (1-3 lipca) jako moment wejścia w życie nowej dyrektywy.

Kontrowersje wywołuje też fakt, że nowa dyrektywa pozwala na zamontowanie dodatkowego wspornika w podłodze bolidu. W Kanadzie tylko Mercedesa dysponował odpowiednio zmodyfikowaną częścią. To zrodziło pytania, jak to możliwe, że Niemcy przygotowali ją w kilkanaście godzin. Dyrektywa została opublikowana przez FIA w czwartek, zaś treningi w Montrealu ruszyły w piątek.

- Toto Wolff powiedział, że zrobili to z dnia na dzień. Mogę mówić za Ferrari, ale my nie bylibyśmy w stanie wyprodukować takiej części w tak krótkim czasie. Bez wątpienia jestem zaskoczony, że Mercedes potrafi tak szybko coś zaprojektować i wyprodukować. Mogę jedynie ufać temu, co powiedział Toto - stwierdził Binotto.

Kilka zespołów, w tym Ferrari, zapowiedziało złożenie protestu, jeśli Mercedes skorzysta z nowej podłogi w GP Kanady. W tej sytuacji zespół zrezygnował z tego elementu po piątkowych treningach.

Czytaj także:
Ostre słowa w F1. Szef Mercedesa mówi o "żałosnym" zachowaniu
Szef zespołu F1 ruga kierowców. "Niech więcej trenują"

Komentarze (1)
avatar
X_man
21.06.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Holowania Mercedesów ciąg dalszy. Teraz to płaczą o zmianę przepisów w trakcie sezonu, a w zeszłym jak decyzje dyrektora wyścigu były w przepisach, ale nie po ich myśli, to chcieli iść do sądu. Czytaj całość