Gdy w latach 90. Artur Kubica walczył o karierę syna w motorsporcie, nie miał łatwego zadania. Rywalizacja poza granicami pochłaniała ogromne środki, zaś polskie firmy nie kwapiły się do sponsorowania młodych kierowców, nie widząc w tym potencjału marketingowego. Kubica musiał zaciągać pożyczki, aby finansować starty Roberta we Włoszech, ale ryzyko się opłaciło, bo krakowianin dotarł do Formuły 1.
Chociaż Robert Kubica przetarł szlaki rodakom i obecnie w kartingu nie brakuje młodych kierowców z Polski, to finansowanie ich startów nadal jest olbrzymim problemem. Przekonuje się o tym Kacper Sztuka. Zawodnik z Cieszyna świetnie rozpoczął nowy sezon włoskiej Formuły 4, która uważana jest za najsilniejszą serię juniorską na świecie.
Sztuka na początku maja wygrał jeden z wyścigów F4 na torze Imola, a w klasyfikacji mistrzostw zajmuje trzecią lokatę. Niestety, ze względu na brak funduszy 16-latkowi grozi przedwczesne zakończenie sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
Brak środków zrujnuje marzenia?
- Od początku miałem świadomość, że mamy budżet na 3-4 rundy włoskiej F4. Pojechaliśmy dodatkowo wyścig na Spa-Francorchamps w ramach niemieckiej F4, co też pochłonęło nasze środki - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Łukasz Sztuka, ojciec Kacpra.
Rówieśnicy Polaka na co dzień startują w kilku seriach równocześnie, bo pozwala im na to budżet. Na początku roku większość z nich rywalizowała w kilku rundach rozgrywanych na Bliskim Wschodzie. Gdy ruszył sezon w Europie, zaczęli łączyć jazdę we Włoszech z Niemcami. Sztuka nie ma takiego komfortu, a jak wiadomo, im więcej jazdy, tym więcej doświadczenia. Trudno podnosić umiejętności obserwując wszystko z boku.
- Chciałbym chociaż uzbierać budżet dla syna na wyścig, który odbędzie się w lipcu na torze Vallalunga, bo później włoska F4 ma dwumiesięczną przerwę wakacyjną. To da nam dodatkowy czas na zgromadzenie dalszego budżetu - wyjaśnia Łukasz Sztuka.
Cieszynian przygodę z włoską F4 rozpoczął w ubiegłym sezonie. Wówczas trafił do jednej z najgorszej ekip w stawce, przez co trudno było mu walczyć o czołowe lokaty. Z perspektywy czasu jego ojciec tamtą decyzję postrzega jako błąd. - To był mój błąd. Mogliśmy pojechać 3-4 wyścigi z lepszym zespołem i syn pokazałby wtedy pełnię możliwości. To byłoby lepsze rozwiązanie - analizuje po czasie 45-latek.
Potrzeba 200 tys. euro
- Zawsze chciałem, aby syn rywalizował w najmocniejszej serii wyścigowej, z najlepszymi rywalami - mówi Łukasz Sztuka, a podobne słowa przed laty wypowiadał Artur Kubica. We włoskiej F4 można spotkać kierowców wspieranych przez Ferrari, McLarena i inne zespoły rywalizujące na co dzień w F1.
16-latek z Cieszyna wykazał się w tak konkurencyjnym środowisku, ale na razie nie przełożyło się to na zainteresowanie sponsorów. - Można się załamać. Odzew jest zerowy. Nic się nie zmienia w tej materii, pomimo ewidentnych sukcesów Kacpra - dodaje były kierowca rajdowy, który obecnie zdecydowaną większość zarobionych pieniędzy wydaje na rozwój kariery syna.
- Prowadzę małą działalność gospodarczą, ale jesteśmy już na limicie. Moje pieniądze starczą na treningi i starty w czerwcu, ale nie wiem, co wydarzy się później. W obecnej sytuacji w lipcu już nie wystartujemy. Zespół o tym wie, bo od razu powiedziałem im, jaka jest sytuacja. Być może będą szukać innego kierowcy za Kacpra - wyjaśnia Łukasz Sztuka.
- Obecnie większość mojego czasu to szukanie budżetu na starty dla syna. Tak jak powiedział kiedyś Robert Kubica, menedżerowie różnych firm mają chyba za mało odwagi, by wspierać młodych kierowców, bo nie wierzą w ich sukces - dodaje.
Obecnie we włoskiej F4 prowadzi Alexander Dunne. Kierowca z Irlandii ma 15 punktów przewagi nad Kacprem Sztuką. - Po tym jak wygrał ostatni wyścig, sponsorzy sami zaczęli do niego przychodzić i mówić, że chcą go finansować. Dla mnie to kosmos, że coś takiego może się wydarzyć. W Polsce nie ma na to szans - stwierdza Łukasz Sztuka.
Koszty rywalizacji we włoskiej F4 uzależnione są od zespołu. Te najgorsze, dysponujące mniejszą liczbą mechaników i inżynierów, wymagają od kierowcy ok. 350 tys. euro. Najlepsze ekipy chcą ponad 600 tys. euro. Jeśli ktoś chce rywalizować dodatkowo w Niemczech albo na Bliskim Wschodzie, musi wyłożyć nieco ponad 1 mln euro.
- Nam brakuje 200 tys. euro do spięcia budżetu. To duże pieniądze, ale dla firm, które zarabiają kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów euro, to nie jest duży wydatek - ocenia Sztuka.
Sztuka niczym Kubica
Brak zaplecza finansowego sprawiał, że Robert Kubica w kartingu i niższych seriach wyścigowych niejednokrotnie musiał korzystać z używanych opon. Wyróżniał go też biały kask, bo jego ojciec wychodził z założenia, że nie ma sensu dopłacać za malowanie. Krakowianin był też uczulany na to, by oszczędzał ogumienie i silnik, tak by zaoszczędzić nieco funduszy.
Podobnie jest teraz z Kacprem Sztuką. - Ma bardzo płynny styl jazdy, dzięki któremu oszczędza opony i hamulce - chwali 16-latka ojciec, który nie jest zaskoczony eksplozją jego talentu.
- Ciężko mi się wypowiadać, bo jestem ojcem, ale nie jestem zaskoczony jego wynikami. Już w kartingu był bardzo dobry pod względem technicznym. Niestety, miał poważny wypadek w wieku 9 lat i potrzebował czasu, by odblokować się psychicznie. Zdarzało się, że wygrywał kwalifikacje, ruszał do wyścigu z pierwszego pola, a potem dawał się wyprzedzać, bo chciał za wszelką cenę uniknąć zderzenia. Jednak jego odblokowanie się było kwestią czasu i teraz to widzimy - opisuje Łukasz Sztuka.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Ruszyło transferowe domino w F1. Red Bull podpisał kontrakt z kierowcą
Ojciec Verstappena krytykuje zespół. "Pozbawiono Maxa punktów"