Czy licznik Lewisa Hamiltona zatrzyma się na siedmiu tytułach mistrza świata Formuły 1? Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że niemal pewne jest to, że Brytyjczyk w klasyfikacji wszech czasów wyprzedzi Michaela Schumachera. Tymczasem w ubiegłym roku patent na pokonanie Hamiltona znalazł Max Verstappen, a w obecnym reprezentant Mercedesa nie jest nawet w stanie bić się o podia w F1.
Oczywiście kiepskie wyniki 37-latka w sezonie 2022 to pokłosie kiepskiego bolidu Mercedesa, ale po pięciu wyścigach znacznie lepsze noty zbiera George Russell. Młodszy z Brytyjczyków szybciej odnalazł się w niezbyt konkurencyjnym samochodzie.
Zdaniem Jacky'ego Ickxa, jednej z legend F1 i wyścigów długodystansowych, siedmiokrotny mistrz świata nie ma szans w starciu z nową generacją kierowców. - Nie możesz pokonać Verstappena, Leclerca czy Norrisa w sytuacji, gdy przekroczyłeś już swój szczyt - zauważył Belg w Ziggo Sport.
ZOBACZ WIDEO: To się nazywa moc! Zobacz, co wyczarowała Anita Włodarczyk
- Jako kierowca osiągasz swój szczyt umiejętności, a następnie starasz się na nim utrzymać. Gdy nie jesteś w stanie tego zrobić i zaczynasz słabnąć, wszystko dzieje się bardzo szybko i momentalnie spadasz z wierzchołka. Zajmuje to mniej czasu niż wdrapywanie się na ten szczyt - dodał Ickx.
Obecna umowa Hamiltona z Mercedesem wygasa z końcem sezonu 2023. Niewykluczone, że w obliczu braku zwycięstw, czeka nas rychłe pożegnanie Brytyjczyka z F1. - Ważne jest to, że Lewis nadal chce rywalizować z innymi. Ma wielu fanów na całym świecie. Mnóstwo ludzi wciąż chce go śledzić. Niewątpliwie wygra jeszcze kilka wyścigów, ale jego czas dobiega końca - stwierdził były kierowca Ferrari.
- Hamilton jest na celowniku młodego pokolenia. Widziałeś, jak bardzo wyczerpani byli Verstappen, Leclerc i inni po GP Miami? Czasem można usłyszeć, że wygrywanie jest łatwe, ale nigdy tak nie jest. Musisz ciągle zachowywać ostrość w swoim działaniu - podsumował dwukrotny wicemistrz świata F1.
Czytaj także:
Lewis Hamilton z zakazem startów? Mercedes ma zastępstwo
Ogromne poświęcenie kierowców F1. O tym się nie mówi