Finał sezonu Ligi Futbolu Amerykańskiego przyniósł spodziewane emocje. Zdecydowanymi faworytami starcia byli gospodarze, ale o wynik kibice z Wrocławia drżeli niemal do ostatniej akcji meczu. Ostatecznie Panthers wygrali 28:14.
Ustępujący mistrzowie doskonale przygotowali się do starcia. W pierwszej kolejce tego sezonu zostali rozgromieni we Wrocławiu. W rewanżu postawili zdecydowany opór i jako pierwsi zapunktowali w meczu. Prowadzenie 7:0 utrzymali niemal do końca pierwszej połowy, jednak dali się zaskoczyć długim podaniem Tony'ego Dawsona do Przemysława Banata.
Wrocławianie we wcześniejszych meczach zdobywali średnio 42 punkty w meczu, a w finale sezonu dopiero w 17. minucie starcia zdołali zagrać pierwszą akcję na połowie rywali. Gra Panthers w ciągu sezonu w dużej części opierała się na długich biegach rozgrywającego - Dawsona. Przed przerwą jego atuty zostały kompletnie zneutralizowane.
ZOBACZ WIDEO Tyson krytycznie o sędzim walki Briedis - Głowacki. "Nie wybrałbym arbitra w takim wieku"
Czytaj więcej: Powstanie film o przegranym zakładzie Eugenie Bouchard. To będzie komedia romantyczna
Fani spodziewali się zdecydowanie lepszej gry po przerwie. Panthers sami sprawiali sobie największe problemy. W momencie dobrego zagrania łapali przewinienia, co niweczyło ich wysiłki. Głośny jęk zawodu kończył akcje kilka razy. Tak było, kiedy miejscowi wyszli na prowadzenie po przyłożeniu Dawsona, a kilkanaście sekund później łapali się za głowy, kiedy Rafał Królewski cieszył się z wyrównania po biegu przez całe niemal całe boisko (ponad 90 jardów), mimo ogromnych problemów z opanowaniem piłki ko rozpoczęciu gry.
Ostatnie słowo należało do Panter. W ostatniej kwarcie ich odwaga przy graniu czwartych prób na połowie rywala zaowocowała dwoma przyłożeniami. Punkty Benjamina Barnesa oraz Kacpra Fiedziuka oraz podwyższenia bezbłędnego tego dnia Piotra Gołackiego ustaliły wynik.
Panthers Wrocław - Lowlanders Białystok 28:14 (0:7, 7:0, 7:7, 14:0)