Menedżer klubu fitness: Czeka nas katastrofa. Wiele na to wskazuje

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Cezary Dąbrowski
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Cezary Dąbrowski

- Mam wrażenie, że rządzący kojarzą naszą branżę z siłowniami z lat 90. A dziś ona jest warta wiele miliardów złotych, zatrudnia blisko 100 tysięcy ludzi - mówi Cezary Dąbrowski, menedżer otwockiego klubu fitness i siłowni "Imperium".

- Ludzie z branży są rozczarowani i bezsilni. Rządzi chaos i przypadek – ocenia Cezary Dąbrowski, menedżer Fitness Club "Imperium".

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Co oznacza dla was drugi lockdown?

Cezary Dąbrowski: Prawdopodobnie katastrofę. O ile przy pierwszym lockdownie pomoc ze strony rządu była naprawdę znacząca i pomogła przetrwać kryzys, teraz nie ma żadnych konkretnych informacji o pomocy. Obawiamy się, że to będzie potężny cios. W czwartek z dnia na dzień zakomunikowano, że mamy zamykać biznesy. Wszystko pisane na kolanie. Najpierw mówiono o siłowniach, więc część środowiska myśli, że wystarczy odseparować siłownie i wszystko będzie zgodnie z wytycznymi. W piątek sprecyzowano, że jednak chodzi o cały biznes. Czujemy się oszukani, bo przecież w połowie września minister zdrowia mówił, że drugiego lockdownu nie będzie.

Ale sytuacja się zmieniła.

Rozumiem, jednak warto zauważyć, że na terenie całej Polski nie było ani jednego ogniska zakażeń w klubach fitness. Zresztą zamknięcie branży jest nielogiczne. Przecież jest raczej tak, że jeśli ktoś się źle czuje, może zaprowadzić dziecko do przedszkola, szkoły i pojechać do pracy. Ale do klubu fitness nie pójdzie, bo po prostu nie da rady. To są oczywistości.

ZOBACZ WIDEO: Branża fitness nie wytrzyma kolejnych obostrzeń. "U nas nawet tłumów nie ma, więc o co chodzi?"


Jednak w klubach fitness i na siłowniach ludzie korzystają z tych samych urządzeń.

Oczywiście, ale po pierwszym lockdownie kluby zainwestowały spore środki w dezynfekcję, wprowadzono procedury sanitarne. Wydajemy na to pięć razy więcej pieniędzy niż na przykład w lutym. Inna sprawa to dystans społeczny. Wynika to ze specyfiki, ćwiczenia siłowe ze sprzętem same w sobie wymuszają odstęp pomiędzy trenującymi.

Czyli uważa pan, że to miejsca bezpieczne?

To wynika z faktów i statystyk. Patrząc na czwartkowe decyzje, mam wrażenie, że rządzący kompletnie tej branży nie rozumieją, kojarzą ją z siłowniami z lat 90. W ostatnich latach ta branża bardzo się rozwinęła, jest na bardzo wysokim poziomie, warta wiele miliardów złotych, zatrudnia około 100 tysięcy ludzi. To odcięcie potężnej gałęzi.

A wy ile osób zatrudniacie?

W klubie pracuje 25 osób, z czego część stanowią instruktorzy na własnej działalności.

Widzę, że bardzo mocno poszedł do przodu rynek ćwiczeń online.

Oczywiście, kibicujemy takim rozwiązaniom, ale każdy trener i instruktor ma własny model pracy, który nie zawsze sprawdza się w formule online. Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że to w pewien sposób substytut treningu, który nie wszystkim instruktorom i trenerom personalnym gwarantuje stabilność finansową.

A inni pracownicy czy sami przedsiębiorcy?

To dla nas wielki dramat, bo zamknęliśmy klub w połowie marca, a więc w najlepszym okresie dla branży. Wtedy nie czekaliśmy na wytyczne rządowe, tylko sami podjęliśmy decyzję o zamknięciu klubu. Branża fitness została odmrożona jako ostatnia, dopiero w czerwcu. Włożyliśmy wiele wysiłku w odbudowywanie społeczności, krok po kroku nasi klubowicze do nas wracali i nagle, gdy wydawało się, że znowu wypłynęliśmy na powierzchnię, dostajemy taki cios. A co dalej? Jest kompletna dezinformacja, więc z jednej strony słyszymy, że to potrwa 2-3 tygodnie, a z drugiej, że co najmniej do marca. Cały czas liczymy, że rządzący przede wszystkim siądą do merytorycznej rozmowy z przedstawicielami naszej branży. W czasie pierwszego lockdownu powstała Polska Federacja Fitness, jest więc z kim rozmawiać, dysponuje konkretnymi danymi.

Studenci i osoby przygotowujące się do zawodów będą mogli korzystać.

Co to znaczy, że zakaz nie dotyczy uczestników zajęć sportowych? Przecież niemal wszyscy są ich uczestnikami. Myślę, że sporo będzie się działo i prawnicy będą mieli co robić. Żeby było jasne, nie bagatelizuję zagrożenia, zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji. Tyle że akurat do nas przychodzą ludzie dbający o zdrowie, sprawni, ci najmniej narażeni. Poza tym nie rozumiem, dlaczego z tak szerokiej branży wyodrębniono akurat fitness, baseny i aquaparki. Nie szukam teorii spisku, raczej zrzucam to na niewiedzę rządzących.

ZOBACZ Rafał Trzaskowski przeciwko chaotycznym działaniom rządu

ZOBACZ Łukasz Kadziewicz przeciwko zamykaniu siłowni

Komentarze (6)
avatar
forester27
18.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W wiezieniu tez nie ma zakazen a pozostaja zamkniete 
rafe1111
18.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Strategię walki z koronawirusem powinni opracować matematycy, a wirusolodzy i epidemiolodzy powinny dać im tylko dane do przetwarzania. Chyba wszyscy się zgodzą, że należy ograniczy ciężkie prz Czytaj całość
avatar
Marcin Greń
18.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Najpierw ustalili swoje zasady, według których należy prowadzić działalność. Później dowalili nam podatków od groma, żebyśmy ledwo funkcjonowali, a teraz tymi obostrzeniami, mówią do nas; "STOP Czytaj całość
Norel
18.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie jest prawdą, że nie ma zakażeń w siłowniach. Ludzie nie wiedzą , gdzie się zakażają. Mamy zakażenia rozproszone, nie sposób wykryć źródła. Z takim dziennym przyrostem zakażeń , powinniśmy z Czytaj całość
avatar
Tomek z Bamy
17.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Silownia pol biedy...Boczek placze,bo baseny mu zamkneli...