Z Petersburga Mateusz Skwierawski
Gdyby można było wymazać jedną akcję w meczu, na pewno wybralibyśmy tę z drugiej minuty. Po prostej sytuacji i wyrzucie piłki z autu reprezentacja Polski straciła gola. To była seria błędów, wszystko posypało się jak w domino. Z piłką minął się Grzegorz Krychowiak, jego pomyłkę starał się naprawić Kamil Glik, ale też nieudolnie wybijał. Emil Forsberg skorzystał z tego, później sprawę ułatwił mu kolejny kiks, tym razem Kamila Jóźwiaka i gracz RB Lipsk mógł dopełnić formalności. Mocnym strzałem w kierunku dalszego słupka pokonał Wojciecha Szczęsnego.
Szwedzi mieli to, co chcieli. Otrzymali prezent, a później, jak to mają w zwyczaju, domknęli drzwi w obronie. Nasi rywale świetnie rozczytali styl gry Polaków. Naszych skrzydłowych trzymali "na smyczy". Jóźwiak nie mógł przedostać się pod pole karne, a Tymoteusz Puchacz z trudem przekraczał własną połowę.
Przez to nasz zespół zmuszony był do dośrodkowań z dalszych odległości. I nazywając rzeczy po imieniu: były to bezsensowne i beznadziejne próby. Niemal każda wrzutka: Jóźwiaka, Puchacza czy Bartosza Bereszyńskiego kończyły się stratą. Wysokie piłki wiszące w powietrzu całą wieczność nie miały prawa dojść do napastników. Tego typu strategia była bardzo ograniczona, niczym w niższych ligach angielskich i dziwne, że zawodnicy naszej kadry wierzyli w jej powodzenie.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Paulo Sousą? Jasne stanowisko byłego reprezentanta
Dodatkowo Puchacz swoją postawą doprowadzał Paulo Sousę do wściekłości. Obrońca biegał przy selekcjonerze w pierwszej połowie i podejmował złe decyzje. Prawie każde jego zagranie irytowało Portugalczyka. Sousa aż podskakiwał ze złości, dlatego ściągnął Puchacza z boiska już po pierwszej połowie. To nie byli ci sami ludzie, którzy kilka dni wcześniej zremisowali w Sewilli z Hiszpanią (1:1).
Polacy mieli jednak znakomitą szansę do wyrównania niedługo po stracie gola. Po rzucie rożnym świetnie głową uderzył Robert Lewandowski. Piłka odbiła się od poprzeczki i "Lewy" znów miał okazję strzelać. Wyskoczył wysoko, dostawił głowę, bramka była już pusta, ale po jego uderzeniu piłka znowu trafiła w poprzeczkę. To powinien być gol, lecz znowu naszej kadrze nie dopisało szczęście.
Podobnie jak przed końcem pierwszej połowy. Lewandowski i Zieliński przeprowadzili ładną dwójkową akcję. Szybko wymienili piłkę na kilku metrach i gracz SSC Napoli uderzył lewą nogą zza pola karnego. Robin Olsen zachował czujność, wybił piłkę na rzut rożny.
Druga połowa zaczęła się od kolejnego mocnego akcentu Zielińskiego. Nasz pomocnik ponownie sprawdził Olsena strzelając z daleka, ale szwedzki bramkarz z wielkim trudem zdołał go zatrzymać.
Gdy gra naszej reprezentacji powoli zaczynała się układać, Szwedzi wystrzelili z atakiem. Przemysław Frankowski dał się przepchnąć Dejanowi Kulusevskiemu, a gracz Juventusu rozpędzał się z każdym kolejnym metrem. W końcu znalazł się pod polem karnym i wypatrzył Forsberga. Piłkarz RB Lipsk błyskawicznym, technicznym strzałem przy słupku drugi raz pokonał Szczęsnego.
Po godzinie gry wszystko wydawało się wyjaśnione. Piłkarze mową ciała dali do zrozumienia, że chyba przestali wierzyć. Kibice ucichli. Ale nagły zryw naszej reprezentacji tchnął w nią życie. Zieliński podał prostopadle do Lewandowskiego, a kapitan reprezentacji zrobił coś z niczego. Był sam w polu karnym, miał obok siebie dwóch obrońców, ale oddał przepiękny strzał pod poprzeczkę. Polacy wrócili do gry.
Dopiero po tej akcji Biało-Czerwoni zaczęli grać z podobną werwą, jak w spotkaniu z Hiszpanią. Pojawiła się agresywność, zdecydowanie. Drużyna Paulo Sousy zdominowała Szwedów. Ten napór przyniósł polskiej drużynie kolejnego gola. Jakub Świerczok chciał już podnosić ręce w charakterystyczny sposób, w jaki robi to po bramkach, ale sędzia zatrzymał jego radość. Angielski arbiter sprawdził tę sytuację na powtórce i wszystko się wyjaśniło: Świerczok był na wyraźnym spalonym i bramka nie została uznana.
Sousa w końcowych minutach postawił na zmasowany atak. Grał trójką napastników wpuszczał tylko ofensywnych zawodników. Polacy nacierali i na siedem minut przed końcem meczu wrócili do gry. Po którymś już dośrodkowaniu w pole karne piłka spadła pod nogi Lewandowskiego, a "Lewy" takich sytuacji nie marnuje. Przyjął ją tyłem do bramki i błyskawicznym uderzeniem po ziemi pokonał Olsena.
Drużyna Paulo Sousy walczyła bardzo ambitnie, Szwedzi wyczekiwali ostatniego gwizdka sędziego. Szkoda, że polska kadra ruszyła dopiero, gdy zrobiło się beznadziejnie. Remis i tak nie wystarczał do awansu. W doliczonym czasie gry trzeciego gola zdobył Viktor Claesson i Biało-Czerwoni odpadli z Euro 2020 z jednym punktem na koncie.
Szwecja - Polska 2:3 (1:0)
1:0 - Emil Forsberg 2'
2:0 - Emil Forsberg 59'
2:1 - Robert Lewandowski 61'
2:2 - Robert Lewandowski 83'
2:3 - Viktor Claesson 90+4
Szwecja: Robin Olsen - Mikael Lustig (68. Emil Krafth), Victor Lindelof, Ludwig Augustinsson, Sebastian Larsson - Albin Ekdal, Emil Forsberg (77. Viktor Claesson), Alexander Isak (68. Marcus Berg), Kristoffer Olsson - Robin Quaison (55. Dejan Kulusevski), Marcus Danielson.
Polska: Wojciech Szczęsny - Jan Bednarek, Kamil Glik, Bartosz Bereszyński - Kamil Jóźwiak (61. Jakub Świerczok), Tymoteusz Puchacz (46. Przemysław Frankowski) - Mateusz Klich (73. Kacper Kozłowski), Grzegorz Krychowiak (78. Przemysław Płacheta), Piotr Zieliński - Karol Świderski, Robert Lewandowski.
Żółte kartki: Krychowiak, Glik - Danielson
Sędziował: Michael Olivier (Anglia)