Jeśli dalej będziemy tak grać, zostanie nam modlitwa do Lewandowskiego [Opinia]

Newspix / LUKASZ GROCHALA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Paulo Sousa i Robert Lewandowski
Newspix / LUKASZ GROCHALA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Paulo Sousa i Robert Lewandowski

Na kilka dni przed mistrzostwami Europy, polski kibic nie wie, czego się spodziewać. Kadra wygląda jak plac budowy, na który dopiero co wjechały koparki. Widać pewien pomysł, ale do jego realizacji jest bardzo daleko.

Po meczach z Rosją i przede wszystkim Islandią polski kibic ma prawo wypowiedzieć sentencję greckiego filozofa Sokratesa: "Wiem, że nic nie wiem". Na pierwszy mecz Euro 2020 pojedziemy ze sporymi obawami. Nie do końca wiemy dziś, co reprezentacja Polski zagra. Mniej więcej można zauważyć, co Paulo Sousa chciałby grać, choć od pomysłu do ideału jest daleka droga i patrząc na końcówkę przygotowań, można mieć obawy, czy plan uda się wprowadzić w życie. Zbyt wiele zależy od formy chimerycznych gwiazd.

Na pewno dziś widać, że bardzo istotną rolę odegrają zawodnicy wahadłowi. Środkowi obrońcy w sposobie gry Sousy mają ich uruchamiać szybkim podaniem do przodu od razu po przechwycie. Patrzyliśmy więc z nadzieją na Tymoteusza Puchacza i Przemysława Frankowskiego. O ile to zawodnicy, którzy nie są najmocniejsi w grze defensywnej, to obaj są stworzeni do szybkich przejść z obrony do ataku. Frankowski jest nieco lepszy w grze jeden na jednego, Puchacz jest z kolei bardziej fizyczny. Obaj mają "ciąg na bramkę", ale obaj są dość ograniczeni technicznie, więc nie należy spodziewać się po nich fajerwerków. Zwłaszcza w meczach z mocnymi i szybkimi rywalami ich ograniczenia mogą być zbyt poważne. Raczej można liczyć na prostą grę, szybkie wyjście i odegranie do napastnika.

W meczu z Islandią znowu dowiedzieliśmy się, że niezbędny w tej drużynie jest Kamil Glik, który zawsze jest pierwszy do gaszenia pożarów pod bramką. Pozostali obrońcy występujący w trójce nie grają z taką ofiarnością w pobliżu własnej bramki. Również na ławce nie ma zawodnika o takiej charakterystyce.

ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Fabiański optymistycznie o szansach Polaków. "To co we Francji albo więcej"

Obok Glika w środku defensywy grał Paweł Dawidowicz, ale można przypuszczać, że pierwszym wyborem będzie tu jednak Jan Bednarek, który nie tylko dobrze gra w pobliżu własnej bramki, ale też ma bardzo dobry przerzut na kilkadziesiąt metrów, co może być kluczowe przy metodzie Sousy.

Portugalski selekcjoner rotował składem trochę ze względu na drobne urazy, ale też dlatego, że taką ma metodę. Gdy był trenerem FC Basel, dziennikarze opowiadali, że zawsze zmieniał skład, nikt nigdy nie zdołał trafić jego jedenastki.

Na pozycji defensywnego pomocnika na razie pewne miejsce ma Grzegorz Krychowiak i raczej się to nie zmieni. Krychowiak bierze grę na siebie, asekuruje tył. Choć akurat z Islandią średnio mu to wychodziło. Zbyt często leżał na murawie, miał też swój udział przy drugiej bramce dla Islandczyków. Grał znacznie poniżej swojego poziomu. Na dziś nie ma jednak konkurenta, więc tu raczej nic się nie zmieni. Możemy jedynie wierzyć, że w meczu o stawkę zawodnik Lokomotiwu Moskwa wejdzie na wyższy poziom niż w starciu z Islandią. Od początku solidnie za to prezentował się Jakub Moder, który przyspieszał akcje, przesuwał je do przodu, grał z głową w górze, był dobry w kombinacji. Oddał też kilka strzałów.

Z przodu cały czas szwankowała współpraca Piotra Zielińskiego z Robertem Lewandowskim, a przy braku Arkadiusza Milika jest to kluczowy duet. W meczu z Rosją obaj ci zawodnicy siedzieli na trybunach. Drużyna zagrała bardzo solidnie defensywnie, ale to właśnie ci dwaj piłkarze mieli stworzyć różnicę z przodu. Lewandowski dał radę. Zieliński pokazał świetne zwody i strzelił bramkę, ale trudno mówić o wielkim meczu w jego wykonaniu. Od zawodnika, który jest jednym z najlepszych w Serie A, można wymagać znacznie więcej. Zwłaszcza że nie jest z przodu osamotniony, gra z najlepszym piłkarzem świata.

Do tego duetu próbowano wpasować Jakuba Świerczoka, ale po Islandii nie można wiele powiedzieć na temat tego zawodnika. O ile w czasach Adama Nawałki, 5 lat temu, współpraca Lewandowskiego z Arkiem Milikiem wyglądała znakomicie, "Lewy" ściągał na siebie obrońców i tworzył miejsce młodemu napastnikowi, to w obecnym układzie tak dobrze to nie funkcjonuje. Na pewno Świerczok może być wartościowym zmiennikiem, ale wychodząc w pierwszym składzie w "konstelacji gwiazd", niewiele pokazał.

Musimy więc mieć nadzieję na to, że Zieliński wejdzie na dużo wyższe obroty i pokaże więcej nieszablonowych zagrań. Sześć strzałów, w tym dwa celne w meczu ze średnim zespołem europejskim, to niewiele. Zwłaszcza że spora część tych strzałów była wątpliwej jakości. Mając z przodu zawodników tak wysokiej klasy, chcielibyśmy oglądać więcej składnych akcji, szybkich wymian piłek, robienia przewagi dobrym zwodem. Tego nie było w nadmiarze.

Co na pewno bardzo cieszy, to coraz lepsza gra Kacpra Kozłowskiego. Gdy Paulo Sousa mówił, że 17-letni zawodnik Pogoni Szczecin nie jedzie po doświadczenie, ale po to, by grać, trudno było w to uwierzyć. Ale w meczu z Islandią to właśnie najmłodszy zawodnik w drużynie wniósł sporo ożywienia, przyspieszał grę, tworzył sytuacje podbramkowe, był nawet blisko strzelenia bramki, w końcu zaliczył bardzo efektowną asystę. Podczas turnieju selekcjoner bez obaw może postawić go na boisku jako wzmocnienie, nie uzupełnienie.

Na niespełna tydzień przed mistrzostwami Europy wygląda na to, że Paulo Sousa nie miał wystarczająco dużo czasu, by wprowadzić w życie swoje pomysły. W 5 meczach pod jego wodzą wygraliśmy jedynie z Andorą i to też po meczu, którego nie chcemy pamiętać. Były pojedyncze fragmenty, które dawały jakąś nadzieję, ale takie fragmenty były i za czasów Jerzego Brzęczka. Skoro PZPN zdecydował się sprowadzić selekcjonera z zagranicy, z uznanym nazwiskiem, to jednak oczekujemy od niego czegoś więcej niż po średnim ligowym trenerze. I na razie tego czegoś nie ma.

Widać sporo problemów w defensywie, więc mamy prawo zastanawiać się, czy gra z trójką obrońców będzie efektywna. 8 straconych goli w 5 meczach to dużo. Za dużo. U Brzęczka defensywa funkcjonowała znacznie lepiej, choć trzeba pamiętać, że Sousa wciąż szuka i ma do tego prawo.

U Sousy bardziej niż u Brzęczka widać jakiś pomysł na konkretny styl, ale od pomysłu do jego realizacji jest bardzo daleka droga. Po meczu z Islandią nie ma dziś podstaw, by sądzić, że w kilka dni coś się zmieni. Możliwe więc, że znowu pozostanie nam tradycyjna modlitwa do Lewandowskiego.

ZOBACZ Mecz Polska - Islandia minuta po minucie

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: