Felix Brych podzieli los Howarda Webba? Sędzia od "gola widmo" trafił na czarną listę Polaków

PAP/EPA / ARNE DEDERT/dpa
PAP/EPA / ARNE DEDERT/dpa

Felix Brych, sędziameczu Portugalia - Polska, popełnił błąd przy "11" Jakuba Błaszczykowskiego, po którym rozgorzało w sieci. Polscy kibice w pamięci mają jeszcze popis Howarda Webba, który w 2008 roku zabrał Biało-Czerwonym zwycięstwo nad Austrią.

Jeżeli można mówić o czarnej liście arbitrów, którzy sędziowali mecze piłkarzy reprezentacji Polski, to Felix Brych jest na niej najnowszym nabytkiem. Niemiec podczas serii rzutów karnych w ćwierćfinałowym meczu Polski z Portugalią nie zauważył, że Rui Patricio broniąc strzału Jakuba Błaszczykowskiego nie stał na linii bramkowej.

W kontekście imprez rangi mistrzowskiej najbardziej znienawidzonym sędzią nad Wisłą przez lata był Howard Webb. Anglik na mistrzostwach Europy w 2008 roku w meczu Polski z Austrią podyktował gospodarzom kontrowersyjny rzut karny w 93. minucie gry, którego na gola zamienił Ivan Vastic. Wówczas reprezentacja prowadzona przez Leo Beenhakkera zremisowała w Wiedniu z Austrią 1:1. Po spotkaniu na Howarda Webba posypała się fala krytyki, a oburzenia jego decyzją nie krył nawet premier Polski.

W 2008 roku frustracja polskich kibiców, którym zabrano pierwsze zwycięstwo w finałach mistrzostw Europy, była tak duża, że rodzina Webba dostała w kraju specjalną ochronę, a pod adresem angielskiego policjanta posypało się wiele gróźb. Howard Webb po Euro 2008 nie poprowadził już żadnego meczu reprezentacji Polski.

Błąd Felixa Brycha przy karnym Jakuba Błaszczykowskiego to nic w porównaniu z "wielbłądem" w meczu Bundesligi, którego dopuścił się w 2013 roku. Wówczas Niemiec sędziował spotkanie Bayeru Leverkusen z TSG Hoffenheim i zasłynął z tego, iż uznał gola, który... nie padł. Stefan Kiessling w 70. minucie gry, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, oddał strzał głową, który przeleciał obok słupka bramkarza Hoffenheim. Piłka wleciała jednak do bramki ze względu na dziurawą siatkę, czego nie zauważył Brych. Sami piłkarz Bayeru nie wiedzieli, czy cieszyć się z bramki, ale skoro sędzia wskazał na środek boiska, to byli zmuszeni do sztucznej radości ze słynnego później "gola widmo". Po meczu wszystkim było do śmiechu, z wyjątkiem Brycha, piłkarzy TSG Hoffenheim i ich kibiców.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Jakub Rzeźniczak o świetnym turnieju Michała Pazdana. "To pokazuje przewrotność piłki"

Ponad 40 lat temu za skórę polskich kibiców zaszedł Victor Padureanu. Wówczas, 16 kwietnia 1972 roku, reprezentacja Polski rozgrywała w Starej Zagorze eliminacyjny mecz do Igrzysk Olimpijskich z Bułgarią. W pierwszej połowie prowadzenie Polakom dał Włodzimierz Lubański. W drugiej rumuński sędzia dopuścił się jednak kilku rażących błędów. Najpierw dał karnego z kapelusza gospodarzom w 67. minucie po przepychankach w polu karnym. Gdy Bułgarzy wyrównali, Lubański nie wytrzymał i skierował kilka mocnych słów w kierunku arbitra. Ten pokazał polskiemu napastnikowi czerwoną kartkę.

Polski kibice przeżyli jednak szok, kiedy Padureanu nie uznał bramki na 2:1 Jana Banasia. Najpierw Rumun odgwizdał trafienie Polaka, ale po protestach gospodarzy postanowił odwołać swoją decyzję. Później to Bułgarzy strzelili dwie bramki, a ostatnia z nich została zdobyta z kilkumetrowego spalonego, którego arbiter już nie zauważył. Mecz zakończył się przegraną 3:1 reprezentacji prowadzonej przez Kazimierza Górskiego.

Źródło artykułu: