- Podczas pierwszej wrzutki z wolnego Artur złapał piłkę, ale sędzia nakazał powtórkę ze względu na przepychanki w polu karnym. Po rozegraniu powtórki, podyktował przeciwko nam rzut karny. Dziwię się, że akurat ten sędzia dopatrzył się tam jakiegoś faulu. Przecież na Wyspach walka o piłkę to coś normalnego. Można powiedzieć, że do Austrii w czerwcu zawitał św. Mikołaj - mówił w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl asystent Leo Beenhakkera, Bogusław Kaczmarek.
Zaznaczył również, że Polacy przysnęli w pierwszej części spotkania. - Przespaliśmy pierwszą połowę. W drugiej byliśmy zdecydowanie lepsi. W naszej grze było trochę błędów. Nie wszyscy piłkarze też zregenerowali się po pierwszym spotkaniu. Przykro tym bardziej, iż to Anglik. Walka podczas stałych fragmentów gry to jest obecnie podstawowy element w piłce - dodał.
Zważywszy na to, jaki wynik padł w drugim meczu naszej grupy pomiędzy Chorwacją a Niemcami, "Bobo" zwrócił uwagę, że tak naprawdę Austria zagrała nie dla siebie, ale dla Niemców. Rozumie też słowa Leo Beenhakkera, który zaraz po meczu oznajmił, że Polska pożegnała się z turniejem. - Myślę, że trener Beenhakker miał trochę racji. Teraz już nie tylko od nas wszystko zależy. Szanse jednak są. Austria wygra z Niemcami, my wygramy różnicą dwóch bramek z Chorwatami i nadal gramy w turnieju. To jest piłka i tu wszystko może się jeszcze wydarzyć - z optymizmem dopowiedział Kaczmarek.
Z Wiednia - Michał Szydlik