Lukas Podolski już przed meczem z ubiegłych Mistrzostw Świata zapowiadał, że jeśli strzeli gola Polsce, to zaboli go serce. Podobnie wypowiadał się przed niedzielnym spotkaniem. Dwa lata temu nie skrzywdził Polaków. Tym razem było jednak inaczej. 23-letni piłkarz dwukrotnie pokonał Artura Boruca. Radości jednak nie okazał. Smutna mina, trzymanie się za serce i spokojne odbieranie gratulacji od kolegów - tak wyglądał reprezentant Niemiec w 20. i 72. minucie meczu. - Już przed meczem założyłem sobie, że jak trafię do siatki to nie będę okazywał żadnej radości. To przez szacunek dla Polski. W niej się urodziłem, z niej pochodzą moi rodzice. Jestem to krajowi winny - mówi na łamach Sportu Lukas Podolski, a w rozmowie z Dziennikiem dodaje: - To były najsmutniejsze gole w mojej karierze. Przecież ja zawsze mówię, że mam polskie serce. Tyle że losy potoczyły się tak, a nie inaczej, i gram dla Niemiec.
Uśmiechnął się jedynie na chwilę po drugiej bramce, gdy spojrzał w stronę trybun, gdzie zasiadali jego najbliżsi. - Siedzieli tam tata, wujek z Gliwic, kuzyn z Wrocławia... Załatwiłem rodzinie dziesięć biletów. Tylko tata wracał po meczu do Niemiec. Na tym spotkaniu po prostu musiał być. Pozostali zostają na kolejne mecze - opowiada.
Zachowanie Podolskiego nie przeszło bez echa. Niektórzy polscy kibice oczywiście mają za złe napastnikowi Bayernu Monachium, że gra w reprezentacji Niemiec, ale zdecydowana większość potrafiła docenić jego zachowanie. - Zachował się bardzo sympatycznie. Chyba z pół godziny rozmawiał w szatni z chłopakami. Pocieszał ich, poklepywał - powiedział na antenie TVN 24, Michał Listkiewicz, prezes PZPN.
Po meczu Podolski wymienił się koszulką z Mariuszem Lewandowskim i jako jedyny Niemiec nie miał skrupułów, aby ją założyć i paradować po murawie. Później zabrał jeszcze kilka koszulek od innych reprezentantów, aby przekazać je swojej rodzinie.