G2 Esports po sporych zmianach w offsezonie na dobre wraca na salony europejskiego League of Legends. Odejście Marcina “Jankosa” Jankowskiego i wymiana duetu z dolnej alejki przedsezonowo budziły w fanach Samurajów sporo obaw, ale te zostały bardzo szybko rozwiane. G2 świetnie wypadło w fazie zasadniczej, bez problemów przebiło się przez fazę grupową, a w play-offach nie było na tę ekipę mocnych.
W małym finale górnej drabinki Rasmus “Caps” Winther i spółka odprawili z kwitkiem KOI z Polakiem, Adrianem “Trymbim” Trybusem w składzie i zapewnili sobie grę w wielkim finale jako pierwsi. Więcej czasu na przygotowania znalazło odbicie w trakcie samych gier finałowych. Podkręcone drafty i duża ilość elastycznych postaci absolutnie zburzyły poczucie bezpieczeństwa graczy MAD Lions, którzy biegali po Summoner’s Rift jak dzieci we mgle.
Dopiero w trzeciej, ostatniej mapie finału Lwy pokazały pazur, a konkretnie zrobił to ich jungler. Wukong, którym operował "Elyoya", budził postrach przez długie minuty, ale to wciąż było za mało na świetnie dysponowane G2. Efektywny comeback stał się faktem, a nowi mistrzowie Europy zapewnili sobie wyjazd na prestiżowy turniej MSI, który odbędzie się już za kilka miesięcy.
Czytaj także:
- Stało się! Niemiecka legenda selekcjonerem Korei Południowej
- Zaskakujący transfer Skórasia? Wielkie zainteresowanie reprezentantem Polski!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!