W tym artykule dowiesz się o:
Kijów zamarł. "Boss" zbił Kliczkę (5 grudnia 1998)
Kariera Władimira Kliczki przebiegała według modelowego scenariusza. W 1996 roku sięgnął po złoto olimpijskie w Atlancie i niedługo po igrzyskach rozpoczął zawodową karierę. W zaledwie dwa lata wygrał aż 24 walki (w tym 21 przez nokaut!). Wspaniała seria została przerwana.
5 grudnia 1998 roku Kliczko po raz pierwszy podczas profesjonalnej kariery boksował na swojej ukraińskiej ziemi. W Pałacu Sportu w Kijowie spotkał się z Rossem Purittym - Amerykaninem, który legitymował się niezbyt imponującym bilansem 24 zwycięstw i 13 porażek.
Młodszy z braci Kliczko nie był w stanie przełamać "Bossa", choć ładował w jego głowę najcięższe z ciosów. Pięściarz urodzony w Phoenix poczuł swoją szansę w końcówce, ruszył zdecydowanie na zmęczonego Kliczkę i bił na tyle niebezpiecznie, że trener Fritz Sdunek (zmarł w 2014 roku - przyp. red.) postanowił poddać Ukraińca w obawie o jego zdrowie.
Na kolejnej stronie przeczytasz o porażce Kliczki, która przypominała egzekucję. Ukrainiec bezwładnie padał na ring.
"Snajper" błyskawicznie ustrzelił Kliczkę (8 marca 2003)
Od czasu porażki z Purritym Kliczko wygrał kolejne 16. walk. W 2000 roku zasiadł na tronie mistrza świata WBO, pokonując wyraźnie na punkty Chrisa Byrda. Trzy lata później w szóstej obronie tytułu, w hali Preussag Arena w Hannowerze, naprzeciw Ukraińca stanął pretendent Corrie Sanders.
"Snajper" słynął z mocnego ciosu i głęboko wierzył w to, że zaszokuje niemiecką publiczność (Kliczko przez lata boksował na terenie Niemiec). Już w pierwszej rundzie Sanders ustrzelił potężnego rywala, który padł na matę ringu. Chwilę później był drugi nokdaun i mistrz olimpijski z wielkim trudem dotrwał do końca rundy.
Druga runda zamieniła się w jednostronną egzekucję. Kliczko ponownie wylądował na macie ringu po kilku sekundach, następnie do akcji wkroczył sędzia Genaro Rodriguez i przerwał nierówny pojedynek. Zbity Kliczko był właściwie nieobecny.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski: To będzie piekło i wielkie przeżycie, tworzymy nową historię KSW
- Mamy sensację! Zamroczony Kliczko pływa po całym ringu. To jedno z największych zwycięstw od wielu, wielu lat! - ekscytowali się komentatorzy brytyjskiej stacji Sky Sports.
Sanders zmarł tragicznie w 2012 roku. Był świadkiem napadu rabunkowego, został postrzelony w brzuch.
Na następnej stronie przeczytasz o porażce Kliczki z Amerykaninem, który znokautował także Andrzeja Gołotę w 52 sekundy.
Najpierw Kliczko, potem Gołota (10 kwietnia 2004)
Druga zawodowa porażka nie zniechęciła Władimira Kliczkę. Zaledwie rok po lekcji od "Snajpera" Sandersa zdecydował się na kolejny niebezpieczny krok. Chciał odzyskać pas mistrza świata WBO i wyleciał do Stanów Zjednoczonych na spotkanie z Lamonem Brewsterem.
Brewster miał wtedy opinię niebezpiecznego osiłka, który jest w stanie znokautować rywala w każdym momencie pojedynku. W pierwszym starciu to "Bezlitosny" przeżywał kłopoty. W czwartej rundzie Brewster był liczony i wydawało się, że za moment zostanie zniszczony.
Na 45 sekund przed końcem szóstej odsłony Kliczko nadział się na lewy sierpowy i zaczęła się jego gehenna. Równo z gongiem Ukrainiec padł na deski ringu w Mandalay Bay w Las Vegas i nie nadawał się do kontynuowania pojedynku. Sędzia Robert Byrd przerwał dramatyczną batalię.
Trener Kliczki, Fritz Sdunek, mówił wcześniej, że jeśli jego podopieczny zostanie znokautowany, to zakończy karierę. Komentatorzy amerykańskiej stacji HBO zarzucali gigantowi z Kijowa brak charakteru.
- Jeśli chcesz rywalizować na tym szczeblu, musisz umieć przyjąć cios. Kliczko nie potrafi, a potrzebowałby takiego granitu w szczęce, jak u Lennoxa Lewisa. To także kwestia serca do walki - mówili.
O sile Brewstera boleśnie przekonał się także Andrzej Gołota, który w 2005 roku został rozbity w zaledwie 52 sekundy.
Po tej porażce nastąpił długi czas sukcesów Kliczki. W 2015 roku został jednak ośmieszony w ringu przez "Króla Cyganów".
"Król Cyganów" zagrał legendzie na nosie (28 listopada 2015)
- Wyglądasz na przestraszonego, ale mimo to jesteś ładny i seksowny. Życzę ci spektakularnego sukcesu - tymi słowami Tyson Fury na dobre rozpoczął grę psychologiczną z Władimirem Kliczką. Brytyjski szaleniec robił wszystko, by ośmieszyć wroga.
Ukraiński hegemon od czasu porażki z Brewsterem szczycił się serią 22. kolejnych wygranych walk i pasami mistrzowskimi WBA, WBO, IBF i IBO.
Tyson Fury, czyli samozwańczy "Król Cyganów", to największy dziwoląg, z jakim przyszło rywalizować podczas ponad 20-letniej kariery zawodowej "Doktorowi". Olbrzym z Wilmslow potrafił znakomicie wykorzystać warunki fizyczne (206 cm wzrostu, 216 cm zasięg ramion) i w 2015 roku sprawił jedną z największych sensacji ostatniej dekady.
Styl walki Fury'ego był dla Kliczki na tyle skomplikowany, że długimi fragmentami gladiator poruszał się po ringu w Dusseldorfie (na stadionie ESPRIT zasiadło ponad 50 tysięcy widzów), jak we mgle. Kilkukrotnie oberwał solidne razy, miał rozcięty prawy łuk brwiowy i lewy policzek. Nie wyglądał na moralnego zwycięzcę.
Po dwunastu rundach, które nie były eksplozją fajerwerków, a szachową rozgrywką z kilkoma wstrząsami, sędziowie punktowali 115-112, 116-111 i 115-112 na korzyść brytyjskiego pretendenta. Na oczach milionów widzów na całym świecie napisała się karta historii królewskiej dywizji wagowej.
W sobotę na stadionie Wembley Kliczko zmierzy się z niepokonanym Anthonym Joshuą. Relacja z ekscytującej batalii na łamach WP SportoweFakty.