Fani na całym świecie znów oszaleli. 53-letni Mike Tyson dzieli się z kibicami filmami, na których pokazuje akcje bokserskie. Mimo upływu lat były mistrz świata udowadnia, że wciąż jest bardzo szybki, dynamiczny i ma silny cios. Coraz głośniej mówi się nawet o powrocie Tysona do ringu. O możliwościach legendarnego pięściarza porozmawialiśmy z byłym pretendentem do tytułu mistrza świata Mariuszem Wachem.
"Polski Wiking" opowiedział nam również o przygotowaniach do walki z Kevinem Johnsonem, do której dojdzie 12 czerwca w Pałacu w Konarach niedaleko Kielc. Organizatorzy zdecydowali, że transmisję będzie można oglądać w systemie pay-per-view. Cena dostępu wyniesie 20 zł.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Nawet nie pytam, czy widział pan te nagrania Tysona.
Mariusz Wach: Mike jest niesamowity, to prawda. Jak się ogląda te kilka sekund, te kilka kombinacji - wygląda to bardzo fajnie. Ta jego agresja - coś, czego się nie zapomina. Widać, że pamięć mięśniowa mu pozostała. Jest w gazie i wygląda lepiej niż kilka lat temu. Ostatnio nawet porównywałem jego obecne zdjęcia do tych sprzed lat. Niebo a ziemia! Ale z drugiej strony chciałbym te akcje zobaczyć nie na tarczach, ale na przykład po siódmej rundzie walki.
[b]
Mam wrażenie, że niektórzy fani powinni zejść na ziemię, bo są i tacy, którzy widzą Tysona rywalizującego z aktualną czołówkę wagi ciężkiej.[/b]
Wiadomo, że on chce walczyć, że ciężko mu się rozstać z ringiem, ale prawda jest taka, że trudno byłoby mu nawiązać rywalizację z najlepszymi. Z średniakami też. Mike zawsze bazował na sile, dynamice, agresywności. Ale teraz, po latach, rywal musiałby tylko przetrzymać go rundę lub dwie, żeby mu te wszystkie atuty zabrać. Walka nie trwa kilka sekund a pół godziny. Czy to byłoby warte jego legendy?
Nie.
Dlatego uważam, że on powinien stoczyć jeszcze jakieś walki charytatywne. Trochę zabawy, trochę na poważnie. Mógłby zebrać pieniądze na jakieś szczytne cele. I tyle. Ludzie chcieliby takie pojedynki zobaczyć. Zapłaciliby za nie. Sam bym zapłacił! Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - Mike wciąż ma swoje atuty, ale wystarczyłoby by ich co najwyżej na dwie minuty walki. Z absolutną czołówką obecnej wagi ciężkiej - z Joshuą, Wilderem, Furym czy Ruizem - nie miałby żadnych szans. Obawiam się, że nawet jakiś średniak przetrzymałby jego atak, a później zaczął go męczyć, okładać. Żal byłoby na to patrzeć. Nie chciałbym oglądać takich scen, bo mam zbyt duży szacunek dla tego człowieka. Dlatego idealnym rywalem byłby ktoś, z kim Mike rywalizował w przeszłości. Na przykład Evander Holyfield.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (online): Kibice chcą walki Narkun - Askham! Polak odpowiada: Jestem zmotywowany, aby dać mu wpier...
Co pięściarz traci z wiekiem?
Przede wszystkim szybkość, dynamikę i wydolność. W niższych wagach ta szybkość jest kluczowa. W ciężkiej nie ma aż takiego znaczenia. Tu bazuje się na sile i odporności na ciosy. Dlatego często w wadze ciężkiej można rywalizować dłużej. Zdarzali się pięściarze, którzy zdobywali mistrzostwo świata po czterdziestce.
Dokładnie tyle lat ma Mariusz Wach. Co sprawia panu największy problem w przygotowaniach do walki?
Najgorszy u mnie jest przestój pomiędzy walkami. Jak się ruszam, wszystko jest super, nic nie boli, uśmiech nie schodzi z twarzy. Ale jak mam przerwę, to od razu zaczyna się coś odzywać: kolana, łokcie, kręgosłup. Do tego człowiek sobie pozwala na jakieś śmieciowe jedzenie. Chyba powinienem trenować bez przerwy, bo to mi służy. W okresie przygotowawczym budzę się o siódmej rano bez nastawiania budzika. Od razu mam uśmiech na twarzy. Jem śniadanie, biorę jakieś odżywki i aż mi się chce ruszać na trening.
A jak wyglądały przygotowania do czerwcowej walki w dobie pandemii? Czy był problem?
Mam to udogodnienie, że mieszkam na wsi pod Krakowem. Jest trochę wolnej przestrzeni koło domu. Organizowałem sobie ćwiczenia siłowe na gumach, z ciężarkami, do tego pompki, podciągania na drążku. Biegałem też, bo jest gdzie. Dobrze ten czas wykorzystałem. Później, jak te ograniczenia zaczęto luzować, zacząłem jeździć do Piotrka Wilczewskiego do Dzierżoniowa, żeby popracować tylko we dwójkę na sali: jakieś tarcze, worki. Od poniedziałku można zacząć pracę w klubach w większych grupach, dlatego zaczęliśmy sparingi. Przede mną ciężkie, męczące dni, ale wierzę, że przyniosą efekt.
Czy robił pan test na obecność wirusa?
Jeszcze nie, ale na pewno będę robił. Nie mam i nie miałem żadnych objawów choroby, dlatego wierzę, że udało się uniknąć zakażenia. Powiem szczerze, że stosowałem się do poleceń rządu w tej sprawie. Jak wychodzę z domu, zawsze zakładam maseczkę. Ona mi nie przeszkadza. Są różne opinie, czy one pomagają, czy nie. Ja też mógłbym polemizować z niektórymi rzeczami, powiedzieć, że są śmieszne, ale tego nie robię. Po prostu stosowałem się do poleceń. Gala też odbędzie się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Zakupiono już testy na koronawirusa. Każdy będzie badany. Do tego mój rywal przejdzie w Polsce kwarantannę.
Czy Kevin Johnson był jedyną opcją? Mówiło się też o Łukaszu Różańskim.
Cały szacunek dla Łukasza! Powiedział, że chętnie by ze mną zawalczył, ale nie miał odpowiednich warunków do treningu. Musiał odmówić.
A czy to temat zamknięty?
Nie. Chcemy wrócić do rozmów z Łukaszem. Myślę, że pod koniec roku, w okolicach listopada zobaczycie nas w ringu.
Czy jest pan zadowolony z doboru rywala?
Jak na tak trudny czas, jestem bardzo zadowolony. Myślę, że to pięściarz podobnej klasy, co ja. Ma duże doświadczenie w walkach z czołówką wagi ciężkiej. Dużo też sparował z najlepszymi. Do tego nie przyjeżdża po kasę, nie przewraca się bez ciosów jak inni, walczy do końca.
W marcu miał pan walczyć z z Agitem Kabayelem w Niemczech? Galę odwołano z powodu koronawirusa. Czy do tego pojedynku dojdzie?
Jest szansa, żeby do tego pomysłu wrócić. Organizatorzy z Niemiec wiedzą, że teraz mam walkę. Myślę, że po niej wrócimy do rozmów. Ja chętnie podejmę rękawicę.
Jaki ma pan pomysł na dalszą karierę? Możemy się spodziewać, że Mariusz Wach będzie tylko dawał dobre walki, jak ta z Dilianem Whytem, czy może coś więcej?
Połowa kariery już za mną, ale wciąż marzę o najwyższych celach. Nie po to nadstawiam gęby, żeby tylko zarabiać. Gdyby chodziło o pieniądze, poszedłbym do tych mniej poważnych federacji albo zgodził się na jakąś "freakową" walkę. Ale przecież nie o to chodzi. Chcę dawać emocjonujące pojedynki i przy tym dobrze zarabiać, ale marzeń o mistrzowskim pasie nie porzuciłem. Zostało mi parę lat boksowania i chcę je wykorzystać w stu procentach. Po przegranej z Martinem Bakole wszyscy mnie skreślili. Później okazało się, że byłem w stanie rywalizować z Whytem, który jest jednym z najmocniej bijących zawodników wagi ciężkiej. Udowodniłem sobie, że jeszcze coś potrafię.
ZOBACZ TAKŻE:
Kolejna zmiana terminu walki Gołowkin - Szeremeta
Masternak chce wrócić na zawodowy ring