[tag=72136]
Jan Dydak[/tag] uznawany był w latach osiemdziesiątych za jednego z najlepszych polskich pięściarzy. Odnosił liczne sukcesy, ale jego największym osiągnięciem był brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Seulu, który zdobył mimo kontuzji ręki. Pięściarz po latach przyznał, że miejsce na najniższym stopniu podium osiągnął, walcząc praktycznie jedną ręką.
Według oficjalnych danych, Jan Dydak stoczył 171 walk, z czego wygrał 159, dwie zremisował i tylko dziesięć razy schodził z ringu pokonany. Trzy razy sięgał po tytuł mistrza Polski, dwukrotnie był zwycięzcą turnieju im. Feliksa Stamma, a w 1991 roku zdobył brązowy medal mistrzostw Europy.
Zobacz także: Bob Arum sugeruje zmianę promotora Anthony'emu Joshui. Chce, aby walczył dla Top Rank
W tym samym roku zakończył on swoją karierę, głównie z powodu kontuzji dłoni oraz problemów finansowych jego klubu. Odszedł 27 marca po długiej chorobie nowotworowej, w wieku 51 lat.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" (highlights): najlepsze akcje z gali KSW 47
Ostatnie miesiące nie są najlepszy dla polskiego boksu. Najpierw odszedł trener Andrzej Gmitruk, następnie Lucjan Trela, a teraz Jan Dydak. Jedną z osób, która znała bardzo dobrze brązowego medalistę olimpijskiego jest Janusz Pindera. Komentator oraz ekspert pięściarski wspomina jednego z najbardziej utalentowanych polskich zawodników.
- Janka Dydaka pamiętam przede wszystkim z czasów juniorskich. Później z dwóch wielkich imprez, czyli Igrzysk Olimpijskich w Seulu oraz mistrzostw Europy w Goeteborgu. Na obu z nich zdobył brązowy medal. W tamtym czasie była grupa trzech pięściarzy, którzy w 1987 roku zdobyli mistrzostwo Polski w Krakowie, byli to: Andrzej Gołota, Dariusz Michalczewski oraz wspomniany Jan Dydak. Mieli oni wtedy zaledwie 19 lat. Rządzili na imprezach juniorskich w Polsce. Wydawało się, że największym talentem z nich jest Dydak zdobył on zresztą nagrodę najlepszego zawodnika juniorskich mistrzostw Polski.
- Następnie były Igrzyska Olimpijskie, z tymi młodymi wilkami, czyli Gołotą i Dydakiem. Janek miał wtedy walki, które wygrywał w stosunku 4-1, w półfinale miał zmierzyć się z późniejszym zawodowym mistrzem świata, Francuzem Laurentem Boudouanim. Zdaniem Andrzeja Gmitruka, który był wtedy trenerem kadry, ten zawodnik był jak najbardziej w zasięgu Dydaka. Niestety, już wtedy Janek miał rozbitą rękę. Kontuzja była bolesna, ale zdaniem lekarza mógł on z blokadą zawalczyć. Dydak jednak po konsultacjach z klubem postanowił zrezygnować z walki, uznając, że nie ma co ryzykować. Odebrał brązowy medal i wydawać się mogło, że ta kariera dopiero się rozpoczyna.
Zobacz także: Eric Molina o walce Wilder - Breazeale. "Szansą Dominica jest nieczysty boks"
- Kontuzje nie omijały Dydaka. W momencie, gdy się pojawiały, Janek przybierał również na wadze. Należy pamiętać, że był to młody chłopak przechodzący z wagi do wagi. Rozpoczynał w kategorii do 63,5 kg, a kończył w kategorii lekko średniej do 71 kg. W 1991 roku zdobył brązowy medal na mistrzostwach Europy, później wyjechał na mistrzostwa świata, gdzie nie udało się stanąć na podium i ciężko było w ogóle myśleć o tym, że Dydak może skończyć karierę. Niestety, kontuzja ręki, następnie problem z nogą, a co za tym idzie zbyt duża waga i nie potoczyło się to tak, jakbyśmy sobie życzyli. Janek myślał trochę o zawodowstwie, liczył, że mu w jakimś stopniu pomoże Darek Michalczewski, ale z tego, co wiem, Dydak miał wygórowane warunki. Był nawet w Niemczech, ale ostatecznie do porozumienia nie doszło. Po tym wszystkim Janek zaczął normalnie pracować.
- Spotkaliśmy się jeszcze dwukrotnie. W 1995 roku w Hamburgu, gdzie z Edwardem Durdą komentowaliśmy pojedynek Michalczewskiego. Tam zupełnie przypadkowo doszło do naszego spotkania, powspominaliśmy wtedy stare, dobre czasy. Ostatni kontakt mieliśmy w 2002 roku, gdy "Tiger" toczył pojedynek w Gdańsku. Pomiędzy Jankiem a Darkiem była kiedyś duża przyjaźń, razem zostali przetransferowani do Czarnych Słupsk i naprawdę trzymali się razem. Janek był grzecznym i spokojnym facetem, nie wyróżniał się specjalnie. Dopiero, gdy wchodził do ringu, błyszczał jak brylant.