Obaj pięściarze spotkali się w ringu 1 grudnia w Staples Center w Los Angeles. Po zaciętej i niezwykle emocjonującej walce, sędziowie punktowi orzekli remis i pas mistrza świata pozostał w rękach Deontaya Wildera.
Zarówno "Bronze Bomber" jak i Tyson Fury nie zgadzają się z punktacją sędziów. Bokserzy jednoznacznie wskazują, że to im powinno być przyznane zwycięstwo. Większość ekspertów pięściarstwa twierdzi, że wygranym tej rywalizacji powinien zostać młodszy Brytyjczyk.
Deontay Wilder przyznał, że aby zostać mistrzem świata tytuł ten należy odebrać prezentując się świetnie w ringu, czego Fury nie wykonał do końca.
- Mistrzowi trzeba pas zabrać, a nie czuję, żeby Fury to zrobił. Fakt, trzeba przyznać, że zaprezentował się dobrze, ale nie miał na sobie żadnej presji. Tyson tylko odwiedził ten kraj, u niego wszyscy interesują się boksem, więc nie miało dla niego znaczenia to, czy na trybunach jest jedna osoba. Ale to miało znaczenie dla mnie. Czuję, że po prostu wygrałem tę walkę! - stwierdził posiadacz pasa WBC.
Tyson Fury i Deontay Wilder najprawdopodobniej zmierzą się w rewanżowym pojedynku w 2019 roku. Wynik sprzedaży pakietów PPV wyniósł około 300 tysięcy w samych Stanach Zjednoczonych, co jest zadowalającym rezultatem.
ZOBACZ WIDEO: Dariusz Michalczewski: Polski boks jest w kryzysie. My musimy go reanimować