Anthony Joshua (22-0, 21 KO) rzucił Aleksandera Powietkina (34-2, 24 KO) na deski w siódmej rundzie. W pojedynku z Rosjaninem Brytyjczyk obronił tytuły mistrza świata WBA, IBF, WBO i IBO. W kolekcji brakuje mu jedynie pasa WBC, który dzierży Deontay Wilder.
I właśnie Amerykanin ma być kolejnym rywalem Joshuy. O ich starciu mówi się od dłuższego czasu, ale do tej pory walka nie została zakontraktowana. Po pokonaniu Powietkina Joshua zapowiedział, że teraz chce skrzyżować rękawice z Wilderem.
- Ostatnio obaj dużo o tym gadaliśmy. Jestem gotowy walczyć z nim 13 kwietnia. To w tej chwili numer jeden na mojej liście, ale skończyłem z gadaniem o tym - stwierdził Joshua.
Reprezentujący Joshuę Eddie Hearn przyznał, że strony były bliskie porozumienia, ale do podpisania kontraktu nie doszło, więc Joshua musiał walczyć z Powietkinem, który był obligatoryjnym pretendentem do tytułu.
- Doszliśmy do porozumienia, ale z walki nic nie wyszło, więc musieliśmy przyjąć tę obligatoryjną. Jeśli oni (Wilder i jego sztab - przy. red.) nie chcą walczyć, to nie chcą. Joshua to nie jest czempion z Instagrama, ale prawdziwy mistrz - stwierdził Hearn w rozmowie ze "Sky Sports".
- Zobaczymy, co się wydarzy w walce Wilder - Fury. Jeśli nie Wilder, to w kwietniu z Joshuą będzie walczył Dillian White - dodał Hearn.
Wspomniana walka Wildera z Tysonem Furym odbędzie się 1 grudnia w Stanach Zjednoczonych.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Panfil: Po tym sezonie zobaczę czy stać mnie na to, żeby grać dalej w tenisa. Nie chciałbym kończyć kariery