Australijczyk zaskoczył Masternaka. Zadecydowała jedna runda

YouTube / Na zdjęciu: Mateusz Masternak
YouTube / Na zdjęciu: Mateusz Masternak

Pojedynek z Floydem Massonem miał być dla Mateusza Masternaka solidnym testem. Jednakże nikt chyba nie spodziewał się, że Australijczyk sprawi aż takie problemy Polakowi. Ostatecznie o wszystkim musieli zadecydować sędziowie.

W tym artykule dowiesz się o:

Wygląda na to, że Mateusz Masternak (49-6, 32 KO) nie zamierza toczyć walk wyłącznie dla poprawienia rekordu i biernie czekać na kolejną szansę mistrzowską. W sobotę zmierzył się z doświadczonym Australijczykiem Floydem Massonem (14-2, 8 KO). Dla zawodnika z Antypodów starcie z Masternakiem było wyjątkową okazją, aby w pojedynku z uznanym pięściarzem zaprezentować się na europejskiej arenie.

Masson traktował przyjazd do Polski jako życiową szansę. Z kolei dla Masternaka była to okazja, by potwierdzić swoją wysoką formę w starciu z przedstawicielem szerokiej czołówki wagi cruiser oraz podkreślić swoje mistrzowskie aspiracje.

ZOBACZ WIDEO: Wskoczył za Pudzianowskiego. Dostał rekordowe pieniądze

Początek pojedynku w wykonaniu Mateusza Masternaka był bardzo nerwowy. Floyd Masson wyszedł do tej walki bez kompleksów i bił na wielu płaszczyznach. To wyraźnie zaskoczyło Polaka, który nie był w stanie powstrzymać ofensywy Australijczyka. Jednak już w drugiej rundzie Masternak był bardziej aktywny i starał się wywierać większą presję na rywalu. Ten jednak dalej walczył bardzo odważnie.

Kolejne rundy to dość nieoczekiwane problemy Mateusza Masternaka. Floyd Masson nic nie robił sobie z prób ofensywy Polaka i to właśnie Australijczyk był bardziej aktywny. W szczególności próbował osłabić naszego rodaka licznymi uderzeniami na korpus. Te jednak nie robiły większego wrażenia na Masternaka.

W drugiej połowie walki Masternak nieco bardziej akcentował swoje ataki. Australijczyk był mniej czujny w defensywie i kilkukrotnie nadział się na mocne kontry Polaka. Należy jednak przyznać, że mimo większych dziur w defensywie to w ofensywie dalej spisywał się bez zarzutu i wyprowadzał znacznie więcej ciosów niż Polak.

Kolejne starcia to dalsze problemy Masternaka. Polak co prawda kilkukrotnie mocno trafił Australijczyka, ale to pięściarz z Antypodów był bardziej aktywny. Co więcej, z rundy na rundę Masson zdawał się jeszcze bardziej napędzać w ofensywie - z jednej strony to była szansa dla Masternaka na kontrę, a z drugiej Australijczyk był coraz bardziej niebezpieczny w ataku.

Ostatnia runda walki rozpoczęła się bardzo dobrze dla Mateusza Masternaka, który już na samym początku wstrząsnął rywalem. Co więcej, na prawym uchu Massona widoczna była ogromna opuchlizna, która zdawała się powiększać z minuty na minutę. Mimo wszystko Australijczyk próbował atakować, ale to była woda na młyn kontr w wykonaniu Polaka. W momencie kiedy wydawało się, że Masternak ma wszystko pod kontrolą to ostatnie 30 sekund poważnie wstrząsnęło Polakiem, który wydawał się być na skraju nokautu.

Ostatecznie obaj pięściarze dotrwali do końcowego gongu i o wszystkim musieli zadecydować sędziowie. Ci natomiast widzieli bardzo bliski pojedynek, ale z minimalną przewagą dla Mateusza Masternaka (2x 96:94 i 97:93). Niemniej, Floyd Masson mimo przegranej nie może mieć sobie nic do zarzucenia, bowiem był bardzo wymagającym rywalem dla Polaka.

Dla Mateusza Masternaka była to już 49. wygrana w zawodowej karierze. Co istotne, dzięki uporaniu się z solidnym rywalem nadal może marzyć o walce o tytuł mistrzowski. Zwłaszcza że w ubiegłym roku przed zdobyciem trofeum powstrzymała go pechowa kontuzja. Można więc z ciekawością obserwować, jak dalej będzie się układać sytuacja w wadze junior ciężkiej.

Dla Massona była to natomiast dopiero druga porażka w karierze. Wykazał się on dużą odwagą, po raz pierwszy opuszczając Australię i podejmując wyzwanie w starciu z jednym z czołowych zawodników wagi cruiser. Jednak co najważniejsze, w walce a Mateuszem Masternakiem pokazał się z bardzo dobrej strony i można oczekiwać jego kolejnych walk z rywalami z czołówki wagi junior ciężkiej.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty