To nie tak miało wyglądać. Łukasz Różański po raz pierwszy w karierze stanął w obronie mistrzowskiego pasa w kategorii bridger. Rywalem niepokonanego Polaka był Lawrence Okolie, który miał na swoim koncie tylko jedną porażkę. To miało być wielkie wyzwanie dla Różańskiego i zakończyło się błyskawicznie.
W pierwszej rundzie Polak trzykrotnie wylądował na deskach. Sędzia na pięć sekund przed końcem pierwszej rundy postanowił przerwać pojedynek. Tym samym Różański przegrał pierwszą walkę w zawodowej karierze. Wściekłości takim rozstrzygnięciem nie ukrywał Krzysztof Włodarczyk.
- K***a, jestem załamany. Tak trzymałem za niego kciuki, byłem pod samym ringiem. Liczyłem na niego, że wyjdzie, zmiecie, wygra. Byłem z nim całym sercem. Gdybym tam mógł, to bym tam wszedł i tętnicę bym mu przegryzł. Z takiego żalu, smutku i rozczarowania - powiedział "Diablo", który w przeszłości także był mistrzem świata.
- Pierwsze cztery rundy miałyby dużo do znaczenia. Niestety, nie wyszliśmy poza pierwszą rundę. Łukasza niestety wyróżnia to, że idzie jak tur. Nie zawsze jest tak, że przyjmiemy cios i idziemy dalej. Nieraz jest taki cios, że przyjmiemy i przewrócimy się. Niżsi zawodnicy nie idą jak byk, nie walą głową w ścianę - dodał Włodarczyk.
"Diablo" stwierdził, że spodziewał się innego stylu walki ze strony Okolie. Spodziewał się tego, że Różański będzie starał się unikać ciosów i zaskoczy czymś swojego przeciwnika. Techniczną przewagę miał jednak Brytyjczyk i to zadecydowało o losach walki.
ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"