Reprezentantka Algierii Imane Khelif i walcząca w barwach Tajwanu Lin Yu-Ting od lat wzbudzają kontrowersje w świecie kobiecego boksu. W mistrzostwach świata w 2023 roku zostały wycofane z rywalizacji z powodu zbyt wysokiego poziomu testosteronu. Taką decyzję w przypadku Algierki podjęto tuż przed jej finałowym pojedynku.
Jednak w igrzyskach olimpijskich w Paryżu obie mogą walczyć. I to pomimo tego, że biologicznie uznawane są za mężczyzn. Temat znów wrócił, a ich przeciwniczki protestują. Jedna z zawodniczek - Meksykanka Brianda Tamara - przyznała, że nigdy nie odczuwała tak mocno ciosów rywalki, jak po walce z Khelif.
"Kiedy z nią walczyłam, czułam się nie na miejscu. Jej ciosy bardzo mnie bolały. Nie sądzę, żebym tak kiedykolwiek czuła się w ringu, a walczę 13 lat. Nawet w czasie sparingów z mężczyznami. Dzięki Bogu tamtego dnia bezpiecznie opuściłam ring" - pisała Meksykanka w serwisie "X".
ZOBACZ WIDEO: "Nie przystoi". Jest oburzona słowami Piesiewicza
Do sporu dołączyła amerykańska pływaczka Nancy Hogshead. Dodała, że mężczyźni mają o 162 proc. większą siłę uderzeń niż kobiety. "Ideologia gender doprowadzi do tego, że kobiety zostaną zabite. Khelif i Lin mają wziąć udział w kobiecym boksie olimpijskim i to pomimo dyskwalifikacji za to, że posiadają chromosomy XY, czyli męski fenotyp" - napisała.
Z kolei były bokser z Irlandii Północnej - Barry McGuigan - nie może zrozumieć całej sytuacji. "To szokujące, że pozwolono im walczyć. Co się dzieje?" - napisał w serwisie X.
Mimo protestów, MKOl nie reaguje i twierdzi że obie zawodniczki spełniają kryteria kwalifikacyjne i będą walczyć podczas igrzysk. Brytyjski "Daily Mail" pyta, czy w igrzyskach biorą udział sportowcy transseksualni.
Zareagował już Algierski Komitet Olimpijski, który tłumaczył, że decyzja podjęta podczas MŚ 2023 byłą częścią spisku, którego celem było uniemożliwienie Khelif zdobycia złotego medalu. Zbyt wysoki poziom testosteronu argumentowano "względami medycznymi".
Czytaj także:
Właśnie zapewniła sobie emeryturę. Tyle będzie wypłacał jej polski rząd
Zachwycają się Igą Świątek. "Bez mrugnięcia okiem"